https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Witaj, smutku!

Mariusz Załuski
Znamy ją właściwie od zawsze. I niestety zostaniemy z nią pewnie na wieki wieków. Oczywiście różnie się ją nazywa, czasami bardziej medycznie, czasami poetycko i prawie, prawie romantycznie. Na przykład - melancholia. Wielki smutek z niczego, który opanowuje duszę nieboraka i dusi go tak zawzięcie, że gdzieś tam znika cała radość życia. „Melancholia” Larsa von Triera to właśnie film o depresji. Naprawdę przejmujący. Bo mało komu udaje się pokazać smutek tak, że czujemy go boleśnie, choć do melancholików nam daleko.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Znamy ją właściwie od zawsze. I niestety zostaniemy z nią pewnie na wieki wieków. Oczywiście różnie się ją nazywa, czasami bardziej medycznie, czasami poetycko i prawie, prawie romantycznie. Na przykład - melancholia. Wielki smutek z niczego, który opanowuje duszę nieboraka i dusi go tak zawzięcie, że gdzieś tam znika cała radość życia. „Melancholia” Larsa von Triera to właśnie film o depresji. Naprawdę przejmujący. Bo mało komu udaje się pokazać smutek tak, że czujemy go boleśnie, choć do melancholików nam daleko.

Przyznam szczerze, że nigdy nie byłem specjalnym fanem von Triera. Cała ta duńska Dogma przemawiała do mnie tak sobie, a filmy tego idola festiwalowej publiki bardziej doceniałem, niż lubiłem. Do czasu, bo „Melancholia” naprawdę robi wrażenie. Nie przeszkadzają nawet dogmowate scenki obyczajowe, kręcone rozedrganą kamerą, bo kiedy von Trier zbija je z naładowanymi patosem, estetyzującymi sekwencjami symbolicznymi, to naprawdę ma to sens.

<!** reklama>No, ale przede wszystkim udaje się w „Melancholii” portret melancholii właśnie. Smutku. Pierwsza część to najnormalniejszy dramat rodzinny, w którym oglądamy, jak rozpada się świat cierpiącej na depresję dziewczyny. Jak paraliżuje ją smutek, jak bliscy chcą jej pomóc albo przynajmniej chcą ją zrozumieć. Jak wyparowuje z niej cała radość życia. I jak gorączkowo stara się jej szukać, bez szans na powodzenie. No, ale potem przychodzi to, co najlepsze - część druga, katastroficzna. Okoliczności wrzucają wszystkich do wielkiego kotła z depresją. Oglądamy jak błyskają i znikają złudzenia i nadzieje, jak bardzo sami staramy się tworzyć pewne iluzje. I jak w końcu wygrywa wszechogarniające poczucie pustki, bo wszystko się kończy. Po prostu nagle kończy się Ziemia.

Oczywiście można tu rozpocząć gdybania o nauce, kulturze i religii, tylko tak naprawdę po co... „Melancholia” ma ten magiczny urok kina, który sprawia, że przestajemy się zastanawiać i spekulować, a zaczynamy odczuwać. Tak jak choćby w przypadku chorej na depresję dziewczyny, która w obliczu katastrofy okazuje największy spokój. Bo to jej koszmar. Stary znajomy.

A ta dziewczyna to jedna z sióstr, którą poznajemy w dniu jej ślubu. Dziewczyna cierpiąca na depresję, która daje o sobie znać w trakcie wesela. Po jakimś czasie chora trafia w tragicznym stanie do domu własnej siostry - pani mocno stojącej na ziemi. Tyle że już za chwilę w tragicznym stanie będą wszyscy, bo ku Ziemi zmierza planeta Melancholia. I choć naukowcy przekonują, że zderzenia nie będzie, to jednak poczucie zagrożenia rośnie.

Von Trier zafundował nam na dokładkę aktorskie fajerwerki. Wszyscy zachwycają się Kirsten Dunst czy Charlotte Gainsbourg, ale warto pobić brawo Kieferowi Sutherlandowi, który perfekcyj- nie zagrał mocno-słabego faceta z tła. To świetny aktor. Szkoda, że ciągle jest takim właśnie facetem z tła.

Wybrane dla Ciebie

Puchar Świata w kajakach. Sukces Sandry Ostrowskiej

Puchar Świata w kajakach. Sukces Sandry Ostrowskiej

Czy jest realna szansa na mieszkania inne niż deweloperskie? Taka jest sytuacja

Czy jest realna szansa na mieszkania inne niż deweloperskie? Taka jest sytuacja

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski