Do wyścigu na Srebrny Glob ustawiły się Stany Zjednoczone, Chiny i Rosja. Nie chodzi tylko o udowodnienie, że jest się kosmicznym mocarstwem. Podbój Księżyca wiąże się z wielkim biznesem.
<!** Image 2 align=right alt="Image 27905" >NASA ogłosiła szczegóły planu powrotu USA na Księżyc. Operacja trwać ma do 2018 r. i kosztować będzie 104 miliardy dolarów. Program ten ma na celu doprowadzić do powrotu człowieka na Księżyc i wybudowania tam stałej bazy. Człowieka, czyli Amerykanów. NASA zaczęła się spieszyć, bo konkurenci też na Lunę się wybierają. Cel mają taki sam, jak USA: zagospodarować Srebrny Glob, a więc uszczknąć, ile się da z tego kosmicznego tortu.
Poważnym konkurentem są Chiny. Lotem na Księżyc i eksploracją największego satelity Ziemi zainteresowana jest również Rosja. W kolejce ustawiła się też Japonia. Najsłabiej wypada tu Unia Europejska, ale i Europejska Agencja Kosmiczna przyspiesza tempo prac nad technologiami pozwalającymi wysłać człowieka na Lunę.
Dlaczego nagle wszystkim tak spieszno na Księżyc?
- Jedyną oczywistą dla wszystkich państw korzyścią z powrotu na Księżyc są względy ekonomiczne, to będzie się opłacać - wyjaśnia dr Shana Dale z NASA. - W przyszłości firmy będą organizować loty na Księżyc i na tym zarabiać. Rządy muszą jednak najpierw przetrzeć szlak, a następnie udostępnić go prywatnemu sektorowi.
Szykuje się prawdziwy księżycowy boom, potrzebne są więc międzynarodowe regulacje prawne, co do praw własności, standardów współpracy między rządami i firmami. Zainteresowane strony zdają sobie z tego sprawę. Pierwsze związane z tymi sprawami spotkanie odbyło się w maju tego roku.
Kryzys paliwowy narasta, źródła ropy naftowej wysychają. Już dziś wojny o paliwo toczą się na Bliskim Wschodzie, gdzie znajduje się ponad 60 proc. światowych zasobów kopalnych węglowodorów. Ocena pozostałych zasobów ropy jest niepewna - dane przekazywane przez ekspertów są rozbieżne. Paliwa wystarczy na kilka albo kilkadziesiąt lat. Z kolei podbój Księżyca, to szansa pozyskania alternatywnego źródła energii: helu-3.
Według szacunkowych obliczeń ekspertów, wystarczy przetworzyć zaledwie 25 ton helu-3, aby Stany Zjednoczone miały energię elektryczną przez cały rok. Na Ziemi tej substancji jest zaledwie 10 kg. Jednak badania próbek z Księżyca wskazują, że na Srebrnym Globie są wielkie ilości helu-3 przyniesione tam przez wiatr słoneczny. Nic więc dziwnego, że wszyscy chcą zdobyć tak wysokoenergetyczną substancję. Kilkanaście kosmicznych ciężarówek rocznie zapewni prąd elektryczny dla całego globu. Najwięcej zarobią ci, którzy będą mieli odpowiednia technologię oraz prawa do działek zawierających hel-3.
<!** reklama left>Amerykanie i Chińczycy planują budowę stacji księżycowych i umieszczenie w nich przetwórni lokalnych minerałów. Pozwoli to wytwarzać na miejscu paliwo rakietowe, a także pozyskiwać tytan do budowy pojazdów oraz tlen do oddychania z powszechnie występującego na Srebrnym Globie tlenku tytanu.
Poza tym na Lunie jest woda, na co wskazują analizy zespołu naukowców kierowanego przez Bena Bussey’a z University of Hawaii. Na powierzchni Księżyca panuje średnia temperatura - 23 stopnie C, dlatego woda występuje tam pod postacią wiecznej zmarzliny, jednak jest jej dużo.
Trwa handel księżycowym gruntem. Początkowo traktowana jako żart lub ciekawostka, sprzedaż działek na Księżycu rośnie z roku na rok. Spory kawałek Luny sprzedano już w USA i Australii. W Chinach działki na Księżycu idą dziś po 298 juanów (37 dolarów) za akr. Teren na Księżycu kupić można nawet w Bułgarii. Tam działka o powierzchni 1 akra (0,4 h) kosztuje 45 lewów, czyli ok. 23 euro. Do końca marca tego roku kawałki Srebrnego Globu sprzedano ok. 330 bułgarskim inwestorom.
Hel-3, tysiąc razy wydajniejszy od ropy naftowej oraz cenne minerały, których na Ziemi brakuje - wszystko to jest na Srebrnym Globie. Już za 10 lat ruszy gigantyczny księżycowy interes.