Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W sobotę odbyło się „Tattooatorium” - Bydgoskie Laboratorium Tatuażu

Redakcja
Temat został potraktowany bardzo poważnie. Spotkali się naukowcy, fachowcy i miłośnicy tatuażu
Temat został potraktowany bardzo poważnie. Spotkali się naukowcy, fachowcy i miłośnicy tatuażu Tomasz Czachorowski
To nie była reklama. Za tym sympozjum nie stał właściciel studio tatuażu. Niektórzy z organizatorów nawet tatuaży nie mają, ale je kochają. I dojrzewają.

[break]
Beata Radtke jest bibliotekarką z niewielkiej filii bibliotecznej w Buszkowie. Została koordynatorem „Tattooatorium”, imprezy - pracy dyplomowej, która wymyślona została trzy lata temu. Wymyślona, a chwilę później wyśmiana przez grupę znajomych, związanych z Instytutem Kulturoznawstwa WSG (studenci, wykładowcy, przyjaciele).

Estetycznie w celi

- Nasz kolega zaproponował: „Chcę zrobić konwent tatuażu!” (konwent to zwykle trzydniowy zjazd fanów jakiegoś tematu, dyscypliny, np. fantastyki, gier - przyp. red.) - wspomina pani Beata. - „Jaki konwent, chłopie, i gdzie? Tu, na WSG?”. Gdy skończyliśmy się śmiać, dotarło do nas, że przecież tatuowanie ciała to niezwykle pojemne i poważne zagadnienie kulturowe, społeczne, niestety, zmarginalizowane, wciąż ograniczone stereotypem więziennej celi.

Dlaczego tak jest? Historia polskiego tatuażu tak naprawdę zaczęła się w celi, ale tatuaż w zakładzie karnym zmienia się, ewoluuje w kierunku estetyki, wygląda podobnie jak malowidła wykonywane na wolności. Dużo o tym mówił na WSG dr Mariusz Snopek, badacz tatuażu penitencjarnego (Uniwersytet Opolski), obecnie skupiony na temacie degradacji w więziennej hierarchii. Dr Snopek ma tatuaż na wewnętrznej stronie przedramienia. To nietypowe serce. - Sens tego motywu znam tylko ja - wyjaśnia. Podobne zdanie słyszymy od Beaty Radtke. Ona też ma tatuaż, ale dyskretny, w niewidocznym miejscu i stale zasłonięty. To osiem kropek, nowa linia życia, która powstała w ważnym momencie życia i być może kiedyś będzie modyfikowana.

Gdy dwóch takich panów podaje sobie rękę w celi, i jeden, i drugi od razu wie, za co się tam znaleźli. - dr Mariusz Snopek

Wróćmy jednak do celi, bo ten motyw, przynajmniej w warstwie wizualnej, na „Tattooatorium” powtarzał się często, choćby na wystawie, na pierwszym piętrze Akademickiej Przestrzeni Kulturalnej WSG (zdjęcia tatuaży osadzonych i byłych więźniów, maszynki do tatuażu własnej roboty: stały zestaw - długopis, struna od gitary, igła, gwóźdź, silniczek od walkmana albo maszynki do golenia). - Mimo upływu lat, tatuaż więzienny wciąż jest naznaczony symboliką, jest kodem, komunikatem dla osób wtajemniczonych. Skazańcy niekiedy nawet nie muszą ze sobą rozmawiać, by wiedzieć, za co siedzą, czy gdzie siedzieli. Gdy to grono wtajemniczonych jest zbyt duże, zdarza się, że kod bywa zmieniany - zaznacza dr Snopek. Tłumaczy, że w historii więziennego oznaczania ciała zdarzało się, że na pewne symbole trzeba było zasłużyć. Inne wykonywane były niegdyś siłą, by napiętnować skazańca. - Teraz nie trzeba tatuować, by kogoś dożywotnio naznaczyć...

Mówi pan do pana...

Co ciekawe, wielu więźniów nie widziało nic niestosownego w tatuowaniu symboli swojego przewinienia, np. artykułów Kodeksu karnego, które przecież nie znikną po wyjściu na wolność. Na ulicach spotkać można starszych mężczyzn z kropką na zgięciu kciuka, bądź z kropeczką czy kreseczką na powiece, tzw. przedłużką, która biegnie od kącika oka w kierunku skroni. - Ten pierwszy symbol oznacza złodzieja, ten drugi kogoś, kto dobrowolnie przedłużył sobie pobyt za kratami lub tego próbował - wyjaśnia dr Mariusz Snopek. - Gdy dwóch takich panów podaje sobie rękę w celi, i jeden i drugi od razu wie, za co się tam znaleźli i czy możliwa będzie współpraca. Zamysł był jednak taki, że nikt na wolności nie pozna znaczenia tych znaków.

Na bydgoskiej konferencji nie zabrakło także wątków antropologicznych, magicznych, ale także medycznych . Jak się okazuje, wiele tatuaży turyści przywożą jako pamiątki z egzotycznych wakacji. Przywieźć także można chorobę...

Skóra jak płótno

Tattooatorium WSG

- W czasie tego spotkania tatuaż został omówiony i obejrzany z wszystkich możliwych stron.

Zaczęli kulturoznawcy, którzy wyjaśniali antropologiczny kontekst tatuażu. Spotkanie prowadziły dr Natalia Mrozkowiak oraz dr Marta Ipczyńska.

Później o magii tajskiego zdobienia ciała opowiadał Tomasz Madej z Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie. Wykład połączony był z wystawą zdjęć tajskiego tatuażu francuskiego fotografa Matthieu Duquenoisa. Nie zabrakło pokazu tatuowania i wystawy tatuażu penitencjarnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!