https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W kurnikach wielkie przerażenie

Andrzej Pudrzyński
Wprawdzie w naszym powiecie nie stwierdzono żadnego przypadku zachorowania, ale hodowcy już narzekają, że przestraszeni klienci coraz rzadziej pytają w sklepach o drób.

Wprawdzie w naszym powiecie nie stwierdzono żadnego przypadku zachorowania, ale hodowcy już narzekają, że przestraszeni klienci coraz rzadziej pytają w sklepach o drób.

<!** Image 2 align=left alt="Image 5760" >- Narobiono wokół tej sprawy zbyt wiele szumu. Na razie, epidemia ptasiej grypy nam nie grozi. Poza tym nikt nie je mięsa na surowo, a po ugotowaniu czy upieczeniu, wirusy giną, nie ma więc zagrożenia dla ludzkiego zdrowia - uspokaja Krzysztof Joppek, powiatowy lekarz weterynarii w Świeciu.

Najbardziej skutków choroby obawiają się hodowcy drobiu. Boją się nie tylko spadku popytu na kurczaki i kaczki, ale też tego, co mogłoby się stać, gdyby ich fermę dotknęła epidemia. Jedna zakażona sztuka może zarazić całe stado, które musiałoby zostać natychmiast zlikwidowane.

- A mówimy tu o hodowlach liczących nawet po kilkadziesiąt tysięcy sztuk. Łatwo sobie wyobrazić na jak gigantyczne straty narażony byłby właściciel takiej fermy - dodaje Krzysztof Joppek.

Fermy pod nadzorem

Żródłem tegorocznego zagrożenia ptasią grypą jest migrujące dzikie ptactwo wodne. Pierwsze przypadki choroby stwierdzono już w Rosji. Istnieje więc poważne niebezpieczeństwo, że niebawem pojawi się także u nas.

Swoich obaw nie ukrywa Halina Rybka, współwłaścicielka fermy w Gawrońcu koło Bukowca, na której hoduje 30 tysięcy brojlerów.

- Nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby doszło do zarażenia. Stosujemy jednak szczególne środki ostrożności. Ferma jest ogrodzona, nie ma na nią prawa wstępu nikt obcy, a pracownicy codziennie zakładają nowe obuwie robocze, by nie przenosić zarazków. Bardziej jednak martwi mnie psychoza strachu, która zapanowała wśród ludzi na wieść o ptasiej grypie. Powoduje to spadek popytu na drób. Tymczasem prawda jest taka, że na zarażenie o wiele bardziej narażone jest ptactwo w małych gospodarstwach, które wałęsa się po podwórkach i łąkach - argumentuje Halina Rybka.

Kurczak z biegunką

Potwierdza to powiatowy lekarz weterynarii w Świeciu.

- Wystarczy, że stado domowego drobiu będzie się pluskać w tej samej sadzawce, co gromada zarażonych dzikich kaczek i już mogą się zarazić wirusem - wyjaśnia Krzysztof Joppek.

Lekarze weterynarii uspokajają, że mięso z ferm hodowlanych jest badane przed i po uboju. Badaniom podlega również pasza, którą drób był karmiony. Ryzyko, że chora sztuka trafi do sklepu, jest więc mniejsze niż znikome. Większą troskę budzi drób z małych gospodarstw.

- Prowadzimy szeroko zakrojoną akcję informacyjną, by rolnicy trzymali drób w zamkniętych pomieszczeniach i tam go karmili. Należy robić wszystko, by ograniczyć kontakt z dzikim ptactwem do minimum - apeluje Krzysztof Joppek.

Jeśli hodowca zauważy u drobiu gwałtowny spadek nieśności jaj, które w dodatku mają miękkie skorupy, silne łzawienie, biegunkę, kichanie i duszności, powinien zgłosić to lekarzowi weterynarii.

- To typowe objawy ptasiej grypy. W takim przypadku, niestety, konieczna jest likwidacja całego stada - dodaje Krzysztof Joppek.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

O
Olo
i gitara
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski