Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Bydgoszczy brat znalazł nieżywego brata. Żaden lekarz nie chciał potwierdzić zgonu. Ciało leżało w domu przez 10 godzin

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Brat zmarłego bydgoszczanina prawie 10 godzin czekał na przyjazd lekarza, który potwierdzi zgon.
Brat zmarłego bydgoszczanina prawie 10 godzin czekał na przyjazd lekarza, który potwierdzi zgon. Jarosław Jakubczak / Polskapresse/zdjęcie ilustracyjne
- Wszedłem do pokoju brata. Wiesiek nie żył. Dzwoniłem do dwóch przychodni, szpitala, na pogotowie. Żaden lekarz nie wystawił karty zgonu. Ciało przez cały dzień leżało w łóżku - opowiada bydgoszczanin.

W domu jednorodzinnym w Bydgoszczy jeden brat mieszka na piętrze, drugi na parterze. Samotni bracia żyli sobie spokojnie latami. Do wczoraj.

- Jak każdego poranka, zszedłem do brata - mówi ten mieszkający u góry. - Była 7.30. Nie ruszał się. Był zimny. Matko Boska, Wiesław nie żyje!

Senior z płaczem zadzwonił do przychodni, w której sam się leczy. - Pana brat nie był ubezpieczony, nie mamy go w naszych rejestrach. Nasz lekarz nie przyjedzie zatem i nie wystawi mu karty zgonu - usłyszał bydgoszczanin.

- A ta karta jest potrzebna do tego, abyśmy mogli zacząć załatwiać formalności związane z pogrzebem i odebrać ciało - wyjaśnia Grzegorz Falkowski, właściciel Zakładu Pogrzebowego Nero Falkowski w Bydgoszczy.
Do niego zgłosił się brat zmarłego z prośbą o pochowanie 73-latka, ale też z prośbą o pomoc w sytuacji. Senior wszędzie został odsyłany z kwitkiem. Żaden lekarz nie chciał wypisać karty zgonu.

Falkowski: - W imieniu klienta zadzwoniliśmy jeszcze na numer alarmowy 112. Przełączono nas do osoby, która mogłaby pomóc. Poinformowała, że oni nie zajmują się wystawianiem kart zgonów. Skoro pierwsza przychodnia się nie zgodziła, to próbowaliśmy w drugiej. Tak samo usłyszeliśmy odmowę. Telefonowaliśmy jeszcze do szpitala im. Jurasza. Najpierw do dyspozytorni, potem na szpitalny oddział ratunkowy. Nadal nikt nie chciał pofatygować się do domu, w którym od kilku godzin leżał nieboszczyk.
Powód odmowy wszędzie brzmiał jednakowo: mężczyzna nie posiadał ubezpieczenia, a my świadczymy usługi jedynie dla osób ubezpieczonych.

Rozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej w sprawie stwierdzenia zgonu i jego przyczyn określa, kto powinien wystawić dokumentację: „Wystawienie karty zgonu jest obowiązkiem lekarza, który w okresie 30 dni przed dniem zgonu udzielał choremu świadczeń lekarskich”. Tyle, że pan Wiesław w ogóle nie chodził do przychodni i nie był w szpitalu - w odróżnieniu od swojego ubezpieczonego brata.

Lekarka bez wyrzutów sumienia

Pewna lekarka wyjaśnia nam anonimowo. - Nie powinniśmy krytykować lekarzy, którzy nie zgodzili się wystawić karty zgonu osobie bez ubezpieczenia. Rzecz nawet nie w tym braku ubezpieczenia, lecz w tym, że lekarz, wypisujący ten dokument, jest zobowiązany wskazać możliwą przyczynę śmierci. Jeśli jest to przykładowo doktor z przychodni, u którego dany pacjent leczy się od lat, to wie, z jakiego powodu nastąpił zgon. Skoro mężczyzna nigdy nie korzystał z usług przychodni bądź szpitala, to lekarz nie ma wiedzy, jakie schorzenia mógł mieć tenże mężczyzna. Tym samym lekarz nie byłby w stanie wypełnić karty zgonu. Też odmówiłabym jej wypisania w takim przypadku i miałabym czyste sumienie.

W rozporządzeniu istnieje jednak zapis: „Niemożność ścisłego ustalenia przyczyny zgonu bądź okoliczność, że do ustalenia przyczyny zgonu konieczne jest przeprowadzenie badań laboratoryjnych, nie może stanowić podstawy do odmowy wystawienia bądź do opóźnienia wystawienia karty zgonu”.

- Z tej bezsilności postanowiliśmy zawiadomić policję - dodaje brat zmarłego. - Nic nie zadziałała. W miniony wtorek wyszedłem ze szpitala. Usunęli mi nowotwór. Powinienem leżeć w domu i odpoczywać, a tutaj takie zmartwienie z Wieśkiem. Ostatnia nadzieja w gazecie.

Sanepid pospieszył na ratunek

Nie mogliśmy dodzwonić się do obu przychodni, które odmówiły wizyty lekarza w domu zmarłego. Sprawę zgłosiliśmy do Narodowego Funduszu Zdrowia. Skontaktowaliśmy się również ze szpitalem. - Przeanalizujemy sytuację - zapewnia Marta Laska, rzecznik Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im dr Jurasza w Bydgoszczy.

Sanepid natomiast od razu zaangażował się w rozwiązanie problemu: zarówno Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna, jak i Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Bydgoszczy. To pracownicy stacji, łącznie z dyrekcją, zainterweniowali. Powiadomili m.in. Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w urzędzie wojewódzkim w Bydgoszczy. Ten z kolei poruszył ziemię i niebo, aby skierować lekarza do domu, w którym już od ponad 9 godzin leżał martwy człowiek.

Ciało brata już poza domem

Przed godz. 18.00 lekarz zjawił się w domu starszych braci. Potwierdził zgon 73-latka i wystawił kartę zgonu.
Wieczorem obsługa zakładu pogrzebowego mogła zabrać ciało pana Wiesława. Jego brat został w domu. W żałobie.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W Bydgoszczy brat znalazł nieżywego brata. Żaden lekarz nie chciał potwierdzić zgonu. Ciało leżało w domu przez 10 godzin - Gazeta Pomorska