
Pobicie Jeża i wybijanie szyb w aucie Gliwy
Dużo gorzej skończyło jednak auto Michała Gliwy, które dopadli wściekli pseudokibice KGHM Zagłębia Lubin w 2013 roku. Miedziowi byli wówczas na najlepszej drodze do spadku z ekstraklasy - i ostatecznie z niej spadli - bo chuligańskie metody nic nie dały. Gliwie powbijano szyby cegłami, natomiast Słowak Robert Jeż miał jeszcze mniej szczęścia, bo ucierpiał osobiście. Pobity przez nieznanych sprawców zgłosił się na policję, a niedługo potem rozwiązał kontrakt. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu: patologia pełną gębą.

Transfer Hämäläinena do Legii
Pobicia udało się uniknąć reprezentantowi Finlandii, który po trzyletnim pobycie w Lechu Poznań postanowił odejść z klubu. Mydlił oczy kibicom, mówiąc, że jego żona nie chce dłużej mieszkać w Polsce i chciałaby być bliżej rodzinnego domu. Tak oto Kasper Hämäläinen dostał zielone światło na transfer, po czym związał się… z Legią Warszawa, największym wrogiem kibiców Lecha. To spotkało się z ostrą reakcją trybun oraz tzw. miasta. Nieznani sprawcy odnaleźli auto swojego byłego już piłkarza i także pozostawili na nim trwały ślad, widoczny na zdjęciu.

Ściąganie koszulek z piłkarzy Śląska
Niewiele lepsi byli pseudokibice Śląska Wrocław. Po porażce w derbowym meczu z KGHM Zagłębiem Lubin w 2016 roku dosłownie i w przenosi, zdzierali ze swoich piłkarzy koszulki, grożąc im, wyzywając i wykrzykując, że nie są godni ich noszenia. Trykot zabrano nawet Mariuszowi Pawelcowi, uchodzącemu za ulubieńca miejscowych trybun, człowieka związanego z klubem od kilkunastu lat. Ostatecznie Pawelcowi na następnym meczu koszulkę zwrócono, ale sprawa poniosła się bardzo szerokim echem.

Piłkarze na podwójnym gazie
Uniwersum polskiej piłki nie polega tylko na krzywdzeniu biednych, Bogu ducha winnych piłkarzy. Nie, nie, nie! Ilekroć słyszeliśmy o zatrzymaniu zawodników jadących na podwójnym gazie? Można sięgać pamięcią daleko i mówić o przypadkach typu Élton Brandão z Legii Warszawa, który w 2006 roku został zatrzymany przez stołeczną policję, kierując auto pod wpływem alkoholu i bez uprawnień. Można też wspomnieć o zacznie młodszych przypadkach jak Nika Kwekweskiri z Lecha Poznań, czy ponad 100-krotny reprezentant Polski, a dziś ekspert Canal+ Michał Żewłakow, który po pijaku wjechał w autobus w Warszawie. „Kwekwe” i „Żewłak” wpadli, ponieważ spowodowali - na szczęście niegroźne w skutkach - wypadki samochodowe. Podobnie było z Dariuszem Pietrasiakiem w 2011, który spowodował kolizję we Wrocławiu, będąc piłkarzem Śląska. Aż strach pomyśleć, ile razu im i innym jakoś się udawało…