Ukraińska sanitariuszka była w rosyjskiej niewoli trzy miesiące. Bito ją i torturowano.
Kiedy została uwolniona, załamała się i mówi, że wtedy zadzwonił do brytyjski książę Harry i to on ją zainspirował, by kontynuowała walkę o swój kraj.
Julia Pajewska przekwalifikowała się na sanitariuszkę w 2014 roku, aby pomóc w swoim Donbasie. Założyła Tayra's Angels, ochotniczy korpus pogotowia ratunkowego. Pomagała rannym ukraińskim żołnierzom, szkoliła pielęgniarki. Pojechała z kolegą karetką korytarzem humanitarnym do Mariupola 16 marca. Tam pojmali ją rosyjscy żołnierze.
Trafiła do więzienia. Dostawała tylko pół szklanki dziennie wody, nie miała leków na tarczyce i astmę.
Później przeniesiono ją do małej celi dla kobiet, gdzie, jak mówi, oboje byli bici i torturowani prądem.
- Nie miałam informacji o tym, co się dzieje na świecie, nie wiedziałam, czy moja rodzina żyje, czy mój dom ocalał. strażnicy karmili więźniów fałszywymi informacjami, że Ukraina przegrywa wojnę, a reszta świata nie interweniowała - opowiada kobieta.
Gdy była w niewoli jej 19-letnia córka Anna-Sofia Puzanowa rywalizowała w łucznictwie na Igrzyskach Invictus, zdobywając brązowy medal. Anna-Sofia opowiadała światu o matce, co doprowadziło do telefonu od księcia Harry'ego po uwolnieniu sanitariuszki z niewoli.
Pajewska: Jestem bardzo wdzięczna księciu Harry'emu, ponieważ to po Igrzyskach Invictus, Rosjanie przestali mnie przesłuchiwać i torturować. Myślę, że rozejście się tych wieści na cały świat wpłynęło na ich decyzję o wymianie mnie za więzionych Rosjan.
