<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Cóż, można się tylko radować, że koalicjantów PiS ma dwóch, a nie pięciu. Bo wtedy premier Jarosław spędzałby całe swoje urzędowanie na reprymendowaniu i wysłuchiwaniu tłumaczeń gromadki wicepremierów. W środę pisaliśmy o brykającym Giertychu, teraz przyszła kolej na drugą gwiazdę rządu. Jak widać, zjadanie przystawek ostatecznie PiS nie wyszło, bo przystawki zwiały z widelca. Zresztą pewnie nawet ciężko byłoby je dzisiaj przełknąć.
<!** reklama right>Sprawa podejrzeń o ustawianie przetargu w KRUS, która wczoraj obrodziła krwistą wymianą ciosów i paroma konferencjami prasowymi, powinna nas zdrowo zdenerwować. Samo funkcjonowanie KRUS już zdrowo denerwuje „normalnych” płatników ubezpieczeń, szczególnie, że jakoś nie widać ochoty na reformowanie tej chorej instytucji, którą budżet - czyli my, podatnicy - finansuje w 90 proc. Nie wiem oczywiście, czy rację ma pan Rohde (mąż byłej posłanki), który postanowił ujawnić prawdę, czy też duo Lepper - Gut (córka obecnej posłanki), które uważa, że pan Rohde mści się za utratę stołka. Najsmutniejsze jest to, że cała sprawa ani nas specjalnie nie denerwuje, ani już nawet nie dziwi. Bo przywykliśmy. Że polityczne łupy, że ustawiają rodziny, że nas doją - ot, jedni wpychając się na stołki, choć nie mają ku temu żadnych kompetencji, a ci sprytniejsi ustawiając przetargi. I jakoś nie pocieszają mnie złote myśli, że przecież wszyscy tak robią, tylko jednych widać, bo idą „na chama”, a innych nie, bo „wykształciuchy” potrafią być bardziej wyrafinowane.
W każdym razie może będzie kontrola NIK, a na pewno sprawę KRUS sprawdzi CBA. Czyli nasi słynni superszeryfowie. Mam nadzieję, że zaskoczą nas tym razem czymś więcej niż tylko kolejną „zabójczą” konferencją prasową.