https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

U nas zmywało się statki

168 cm, obrońca
Monika Sibora dołączyła do bydgoskiego Artego przed sezonem 2010/2011. Z miejsca stała się dobrych duchem zespołu i objęła funkcje kapitana. Urodziła się i karierę zaczynała w Poznaniu.

Monika Sibora dołączyła do bydgoskiego Artego przed sezonem 2010/2011. Z miejsca stała się dobrych duchem zespołu i objęła funkcje kapitana. Urodziła się i karierę zaczynała w Poznaniu.

<!** Image 2 align=right alt="Image 166836" sub="Rodzina koszykarki Artego, Moniki Sibory, w komplecie. Na zdjęciu ukochany golden retriver Brooklyn... Fot. Archiwum Moniki Sibory">Jest takie powiedzenie, że Szkoci to poznaniacy wyrzuceni z Wielkopolski za rozrzutność. Czy rzeczywiście jesteście tacy oszczędni?

Jeśli chodzi o moje obeserwacje i moją rodzinę, to mogę potwierdzić. Jesteśmy bardzo oszczędni. Pięć razy się zastanawiamy, zanim wydamy na coś pieniążki. Ja chyba jednak nie jestem typową poznanianką. Myślę, co tu i teraz, a nie co będzie później, dlatego mam dużą łatwość w pozbywaniu się kasy. Nie ukrywam jednak, że taka opinia w zespole o mieszkańcach naszego regionu pokutuje, co szczególnie często podkreśla trener Adam Ziemiński (śmiech).

I jeszcze druga anegdotka. Pytanie - dlaczego w czasie wojny w Wielkopolsce nie było partyzantki? Odpowiedź - bo Niemcy nie pozwalali. Chodzi oczywiście w przenośni o przestrzeganie prawa i porządku przypisywane poznaniakom.

Coś w tym jest. U nas na przykład jest oczywiste, że po wejściu do tramwaju czy autobusu należy skasować bilet. To jest naturalne, bo tak mówi prawo. Ja też tak zostałam wychowana, by nie oszukiwać nawet w takich drobnych rzeczach.

Wasze miasto wyróżnia lub pewnie raczej wyróżniało specyficznego słownictwo z kultową już pyrą na czele.

Ja z domu wyniosłam dużo takich słów i zwrotów. Coś się pakowało do tytki, czyli torby, a tato zawsze mówił, żebym pozmywała w kuchni statki...

... czyli naczynia. Tak samo kiedyś mówiło się w Bydgoszczy.

Ale to już historia. Gdy grałam w AZS i mówiłam o tym młodszym koleżankom też wywodzącym się z Poznania, na przykład Weronice Idczak, to były dla nich opowieści jak z księżyca. Zupełnie to do nich nie trafiało. Jest to chyba wynik zmian kulturowych. Cała Polska staje się euopejska i takie regionalizmy powoli znikają. Może trochę szkoda, bo w jakiś sposób tracimy swoją osobowość.

<!** reklama>

Kariera zawodowego sportowca właściwie niedłącznie związana jest z przenosinami z miasta do miasta. Jak Monika Sibora urządza sobie mieszkanie, by czuć się jak w domu? Czy też traktuje je tylko jako hotel, coś tymczasowego?

To jest zwłaszcza tragedia i udręka dla mojego męża, który pojechał ze mną w poprzednim sezonie do Rybnika i jesteśmy teraz także razem w Bydgoszczy. Dlaczego? Bo ja zabieram ze sobą cały „dom” - ze wszystkimi drobiazgami, jak obrazki, zdjęcia, sztućce, talerze. Przeprowadzkę na Śląsk musieliśmy zrobić w czterech rzutach, ponieważ tyle tego było. Muszę się dobrze czuć w miejscu, w którym mieszkam. To jest bardzo istotne. Trzecim ważnym członkiem naszej rodziny jest golden retriver, który wabi się Brooklyn. Przy ustalaniu warunków kontraktu i miejsca zamieszkania, pierwszym jest zgoda na trzymanie psa.

Panuje powszechna opinia, że psy upodobniają się do właścicieli. I na odwrót...

Brooklyn trochę upodobnił się do mnie, trochę do mojego męża. Za mną jest wybiegany, bo ja uwielbiam intensywne spacery po lesie. Mąż z kolei jak Brooklyn jest blondynem, choć łysiejącym. No i, niestety, obaj ostatnio przybrali na wadze.

<!** Image 3 align=right alt="Image 166836" sub="...mąż Artur. Fot. Archiwum Moniki Sibory">A skąd się wziął Brooklyn?

Bo tak samo na imię ma syn Davida Beckhama, jednego z moich ulubionych sportowców.

Zmieńmy nieco temat naszej rozmowy. Na swoim blogu przyznała Pani, że studiowała niemal przez całą sportową karierę. To był taki pęd do wiedzy.

Oczywiście, nie. Długo trwało, zanim trafiłam na to, co mnie naprawdę wciągnęło. Bo w wieku 18-19 lat nie do końca się wie, co się chce w przyszłości robić. Studiowałam na AWF, potem ekonomię i marketing, następnie bankowość, ale w tym ostatnim przypadku - jako że nie mam ścisłego umysłu - na trzecim roku poległam z kretesem na takich przedmiotach jak ekonometria i matematyka bankowości. I dopiero już po trzydziestce trafiłam do Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa. I to było to. W styczniu obroniłam licencjat. Temat mojej pracy brzmiał: „Zmiany przepisów w zawodach sportowych jako sposób na uatrakcyjnienie transmisji telewizyjnych”.

Jak więc uatrakcyjnić transmisje sportowe?

Podam taki przykład. Byłam wielką przeciwniczką ubierania koszykarek w sukienki. Zmieniłam pogląd po napisaniu pracy. Dlaczego? Bo uważam, że skoro ludzie chcą nas oglądać, to po trosze jesteśmy aktorami. I właśnie w to wpisuje się pomysł zmiany strojów i uatrakcyjnienie basketu. Można też iść w kierunku wprowadzania bardziej widowiskowej konkurencji. Przykładem są tu sprinty narciarskie.

Rozumiem, że skoro koniec kariery jest bliżej niż dalej, będzie Pani szukała swojego miejsca w życiu w mediach?

Zdaję sobie sprawę, że to bardzo ciężka praca. Ale marzę, by stała się taką moją pasją jak koszykówka.

Teczka osobowa

Monika Sibora

  • Ur. 23.03.1976 r. (168 cm, obrońca).
  • Kluby: Lech Poznań (1994/1995), AZS Poznań (1995/1996), AZS DGG Toruń (1996/1997), AZS Poznań (1997 - 2002), Wisła Kraków (2002 - 2004), AZS Poznań (2004 - 2009), ROW Rybnik (2009/2010), Artego Bydgoszcz 2010/2011).
  • W tym sezonie w Artego - 20 meczów, śr. 28,23 min, 4,7 pkt, 2,1 as.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski