Twierdza Przemyśl

<!** Image align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >PiS świętuje sukces - praktycznie pierwszy po utracie władzy i dramatycznej zapaści notowań. We wczorajszych wyborach uzupełniających na Podkarpaciu wygrał Stanisław Zając. Kandydat PiS zwyciężył pewnie, gromadząc ponad 40 tysięcy głosów, prawie dwa razy więcej niż kandydat PO. PiS potrzebowało tego sukcesu, jak żadna inna partia i dlatego potraktowało kampanię priorytetowo.

Dobrze to było widać w Przemyślu, dosłownie oblepionym plakatami Stanisława Zająca, co w przedwyborczą sobotę miałem okazję podziwiać na własne oczy. W kampanię zaangażował się nawet prezydent, który krótko przed głosowaniem wpadł do państwa Zająców na grilla. Jarosław Kaczyński, fetując wczoraj zwycięstwo komentował, że wynik dowodzi odrzucenia prowadzonej przez koalicję PO-PSL polityki dyskryminacji ziem wschodnich. To gruba przesada, ale nic dziwnego, że szef PiS stara się maksymalnie zdyskontować sukces. Zrobiłby tak każdy partyjny lider, nawet wtedy, gdy skala zwycięstwa byłaby niewielka. A tak jest w tym przypadku.

Wynik karpackich wyborów nie jest żadnym zaskoczeniem i niczego na politycznej mapie nie zmienia. Na Podkarpaciu partia braci zawsze zdobywała bardzo duże poparcie. W wyborach prezydenckich Lech Kaczyński zdobył tam aż 72 proc. głosów, Tusk - jedynie 27 proc. W ostatnich wyborach parlamentarnych PiS zdobyło 44, a PO tylko 29 proc., choć w całym kraju to Platforma wygrała. Nie jest to więc zwycięska ofensywa, raczej skuteczna obrona jednej z najsilniejszych pisowskich twierdz. Dla zepchniętego do defensywy PiS-u - rzecz o kapitalnym znaczeniu.