Wraca sprawa o. Władysława Wołoszyna, jezuity, legendarnego toruńskiego duszpasterza, Honorowego Obywatela Miasta, którego dwa lata temu z zarzutu współpracy z SB oczyścił prof. Wojciech Polak z Instytutu Politologii UMK. Zdaniem trzech historyków IPN, zakonnik był jednak użytecznym TW, a toruński naukowiec jest naiwny. O co naprawdę chodzi w tej sprawie?
<!** Image 2 align=right alt="Image 84921" sub="Ojciec Władysław Wołoszyn: - Mam w ręku wyrok świadczący o tym, że zarejestrowano mnie bez wiedzy i zgody, fałszując dokumentację. Jestem spokojny. Owoców pracy SB nade mną zwyczajnie nie ma, bo być nie może. / Fot. Alicja Piotrowska">Spór dotyczy 64 stron dokumentów na mikrofilmach, pochodzących z teczek - personalnej i pracy - agenta o pseudonimie „Myśliciel”. Tyle, ze 149 kart, zachowało się do naszych czasów, tyle - dodajmy - SB świadomie wybrała z całej dokumentacji i w 1989 r. skierowała do wydziału C, czyli esbeckiego archiwum. Jak należy się domyślać, zachowano rzeczy najcenniejsze, a nie śmieci.
Prezencik ustny
„Więc on teraz szuka wycofania się z twarzą z tej decyzji? To prawie w jego stylu”. Takich słów miał użyć o.Władysław Wołoszyn pod adresem prowincjała, który zamierzał go w 1982 r. przenieść z Torunia. Skąd to wiemy? Funkcjonariusz SB, podporucznik Marek Kuczkowski, zacytował je w ręcznie pisanym raporcie z rozmowy z zakonnikiem w czerwcu 1982 r. Najpierw jednak opisał, jak to pojawił się u niego z bukietem kwiatów na imieniny. To klasyczny chwyt, stosowany przez SB. Kuczkowski pochwalił się, że ma też „prezencik ustny”. Popisał się swoją wiedzą właśnie na temat zmiany decyzji prowincjała o planie przeniesienia Wołoszyna, przeciwko czemu protestowali wierni. Kryła się za tym sugestia, że SB miała udział w zmianie decyzji i Wołoszyn powinien być jej wdzięczny. To w SB nazywano działaniem lojalizacyjnym.
<!** reklama>- Te słowa zakonnika być może wyrwały mu się - ocenia prof. Wojciech Polak, który przed napisaniem w lipcu 2006 r. pamiętnego artykułu do „Tygodnika Powszechnego” pt. „Zarejestrowany bez wiedzy i zgody” przestudiował dotyczące zakonnika mikrofisze niezwykle starannie. - Jednak to jedyne zdanie z tych materiałów mogące mieć dla SB jakiekolwiek znaczenie.
Oswajanie
Podporucznik Marek Kuczkowski zapewne chciałby zacytować coś więcej, by móc pochwalić się postępami pracy z zarejestrowanym przez siebie tajnym współpracownikiem. A pozostało mu tylko wielokrotnie podkreślać, że TW „Myśliciel” wymaga ciągle wiązania go z SB i oswajania. Było tak zarówno w 1981 r., gdy podporucznik Kuczkowski przymierzał się do pozyskania tego niezwykle cennego TW, a także w 1989 r., gdy prosił przełożonego, pułkownika Zygmunta Grochowskiego, o „wyeliminowanie („Myśliciela” - red.) z czynnej sieci TW”.
Duch opozycyjny i klerykalny
Ale po kolei. Jak w 1981 r. Kuczkowski tłumaczy chwyt mający na celu pozyskanie Wołoszyna? „Pozyskania do współpracy zamierzam dokonać na podstawie poczucia współodpowiedzialności za ład, porządek, bezpieczeństwo publiczne oraz za współudział w budowaniu i urzeczywistnianiu idei patriotycznych i obywatelskich wśród młodzieży”.
<!** Image 3 align=left alt="Image 84921" sub="Prof. Wojciech Polak: - IPN nie podobają się też moje ustalenia odnośnie „produkowania” fikcyjnych TW wśród księży / Fot. Jacek Kiełpiński">- To zwykły slogan - zauważa Polak. - Tymczasem historycy IPN twierdzą, że owo „poczucie” zostało wypracowane przez Kuczkowskiego w trakcie wcześniejszych spotkań z Wołoszynem. Sugerują, że SB chciała tylko ustawić sobie zakonnika, zneutralizować jego działania i to zadanie Kuczkowski wykonał. Tymczasem Wołoszyn przed spotkaniem z SB i później zachowywał się dokładnie tak samo. Powtarzał, że najłatwiej dać się zamknąć, nigdy nie był zwolennikem radykalnych ruchów, kładł nacisk na rozwój i kształcenie, a nie akcje protestacyjne, które mogły wywołać represje.
Jak wiadomo, faktem zarejestrowania Wołoszyna jako TW zajmował się już sąd. Ocenił, że SB-ek jest winny fałszowania dokumentów. Chodzi o to, że rejestracja nastąpiła bez wiedzy i zgody zakonnika, który wówczas nie krył przed toruńskimi opozycjonistami, że z SB rozmawia, ale - jak zapewnia - nawet propozycji współpracy nigdy nie usłyszał.
Historycy z Oddziału Gdańskiego IPN, Katarzyna Maniewska, Marek Szymaniak i Sławomir Cenckiewicz, którzy opublikowali niedawno w „Rzeczpospolitej” tekst pt. „Prawda o teczce TW „Myśliciela”, przytaczają „Wytyczne dyrektora Departamentu IV MSW w sprawie form i metod działań operacyjnych” z 1973 r., zalecające, by w szczególnych przypadkach, zwłaszcza dotyczących księży, zachowywać się elastycznie i nie odstraszyć TW koniecznością podpisania deklaracji o współpracy.
- To żadna nowość. Znam przypadki TW, którzy nigdy niczego podpisali, ale donosili jak najęci, jak chociażby profesor Jerzy Śliwowski - wyjaśnia Wojciech Polak. - I właśnie dlatego istotą są same donosy. Trzeba mozolnie sprawdzać, czego SB od danej osoby się dowiedziała. A w przypadku ojca Wołoszyna nie dowiedziała niczego nowego. Co z tego, że Kuczkowski kiedyś napisał, że TW „Myśliciel” dostarczał cennych informacji? Skoro go rzekomo prowadził przez blisko 7 lat, to miał przyznać, że niczego się nie dowiedział?
Jakich to cennych informacji „Myśliciel” udzielił, autorzy tekstu w „Rzeczpospolitej” też nie potrafią wskazać. Z materiałów wynika, że było tego jak na lekarstwo, bo skoro raz wyrwało się Wołoszynowi słowo o prowincjale, zostało natychmiast zacytowane. W materiałach przeważają ogólniki - dowiadujemy się, że zakonnikowi... nie podoba się wprowadzenie stanu wojennego i ma krytyczny stosunek do rzeczywistości. Najciekawszy jest finał tych rzekomo świadomie „długofalowych” działań Kuczkowskiego, o których wspominają historycy IPN. Charakterystyka TW z marca 1988 r. to rodzaj przyznania się SB do porażki, bo jak napisał Kuczkowski: „cechuje go (Wołoszyna - red.) jednoznaczny duch postawy opozycyjnej i klerykalnej, wyraźnie rzutującej na współpracę” i „ciągle aktualne pozostaje zadanie wiązania go z SB i lojalizowanie jego postawy”.
Dlaczego sprawą TW „Myśliciela” zajęło się aż trzech historyków IPN, a miesiąc temu, podczas przesłuchania w komisji senackiej, tekst ich autorstwa zapowiadał sam prezes instytutu, Janusz Kurtyka? Bo, jak jego ludzie napisali w „Rzeczpospolitej”, orzeczenie w sprawie Kuczkowskiego „może służyć za punkt odniesienia w sprawach dotyczących rzekomych fałszerstw dokumentacji aparatu bezpieczeństwa”. IPN broni więc wiarygodności materiałów, którymi dysponuje, a pośrednio broni ich autorów, czyli oficerów SB.
PRL pozorów
Co ciekawe, prof. Wojciech Polak był jakiś czas temu oficjalnie zgłoszonym kandydatem na członka Kolegium IPN, ale jego kandydatura przepadła w przedbiegach (mimo pozytywnej opinii komisji sejmowej), gdy napisał tekst o ojcu Wołoszynie. - Instytutowi nie podobają się też moje ustalenia dotyczące „produkowania” fikcyjnych TW wśród księży - wyjaśnia. - W 1985 r. nagle liczba TW wśród księży w naszym regionie znacząco spadła. Sądzę, że na skutek weryfikacji. Jestem przekonany, że tak jak na budowach socjalizmu, tak też w tej branży obowiązywało wyrabianie planu - PRL była krajem pozorów.
Faktów brak
Tamten tekst w „Tygodniku Powszechnym” odegrał jeszcze inną rolę. Zgodnie z planowaną wówczas nowelizacją ustawy o IPN przymierzano się do publikowania w Internecie wszelkich śladów TW odnotowanych w kartotekach agentury.
- A to oznaczałoby, że sądy zawalone zostałyby wnioskami ludzi, którzy na tej drodze chcieliby się oczyścić - wyjaśnia Polak. - I w wielu przypadkach wyroki oczyszczające ich zapadałyby błyskawicznie, bo sam zapis w kartotece o niczym przecież nie świadczy. To byłaby ostateczna kompromitacja lustracji. A jestem jej zwolennikiem, ale podchodzącym do sprawy i materiałów krytycznie. Każdy przypadek trzeba rozważyć dokładnie, nie opierać się tylko na opiniach samych SB-eków, którzy lubili podkreślać swoje osiągnięcia. Ważne są fakty, donosy, nazwiska, daty, konkretne informacje. A tych w przypadku ojca Wołoszyna brak. Więc cokolwiek uważał na ten temat SB-ek Kuczkowski, zakonnik, którego nachodził latami i wzywał na rozmowy w komendzie, tajnym współpracownikiem po prostu nie był.
Teczka osobowa
Ojciec Władysław Wołoszyn
- Urodził się w 1929 r. w Hucie Lubyckiej na Roztoczu. W latach 1940-46 przeżył zesłanie na Syberii w okolicach jeziora Bajkał.
- W 1948 r. wstąpił do zakonu jezuitów, święcenia kapłańskie otrzymał w 1959 r.
- Od 1963 r. był duszpasterzem akademickim w Toruniu, organizował wykłady i spotkania. Po 1980 r. współpracował z „Solidarnością”, patronował Niezależnemu Zrzeszeniu Studentów. W 1988 r. przeniesiony został do Poznania, gdzie działał w Radzie Kultury Niezależnej.Był jednym z założycieli Ośrodka Kultury Chrześcijańskiej przy kościele Jezuitów.
- Zarejestrowanie w latach 80. jako TW „Myśliciel” konsekwentnie nazywa fikcją i oszustwem.