https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Turysto, miej rękę na portfelu

Polski turysta to jak nic postmodernista, któremu pojęcie kiczu jest bliskie sercu. Tyle że po urlopie postmodernizm zamienia się w rutynę, a pamiątki zarastają kurzem albo „walają” się po domu...

Polski turysta to jak nic postmodernista, któremu pojęcie kiczu jest bliskie sercu. Tyle że po urlopie postmodernizm zamienia się w rutynę, a pamiątki zarastają kurzem albo „walają” się po domu...

<!** Image 2 align=none alt="Image 156396" sub="Twórczość ludowa wraca do łask, choć zwolenników tezy, że drewniane koguciki i baloniki na druciku to kicz, nie brakuje / Fot. Dariusz Bloch">Co można przywieźć z zamiejscowego wypadu? Wypadałoby zapytać, czego nie można przywieźć. Rzut oka na kurortowe stragany i już wszystko wiadomo. Handlarze są pewni, że klient w deptakowym amoku jest w stanie kupić nawet jego długopis...

Nad morzem kuszą góralskimi ciupagami, w Rzymie grającym różańcem, w Egipcie wydrukowaną byle jak mapą Kairu - do powieszenia na ścianie, najlepiej w sypialni. Kto narzuca tak odrażające trendy? Kupcy czy kupujący?

<!** reklama>Od Egiptu zacznijmy. Tam wybrał się polonistyczno-historyczny duet z Torunia. Marysia i Bartek skorzystali z oferty last minute. - Zapłaciliśmy za tygodniowy pobyt około 900 złotych od osoby. Od razu zakładaliśmy, że wielkich zakupów nie będzie. Polowaliśmy jedynie na fajkę wodną. Przy okazji zorientowaliśmy się, że turystom - najwięcej było Polaków i Rosjan - proponuje się strasznych chłam. Przedmioty, które można kupić w Polsce i to za niższą cenę. Kiepskie wykonanie, tani pomysł - mówi Bartek, przyszły historyk. - Na widok niedokładnych, wyblakłych map wrzuconych gdzieś wcześniej na kserokopiarkę, śmiać mi się chciało. Innym nie było do śmiechu, kupowali, aż miło patrzeć.

<!** Image 3 align=right alt="Image 156396" sub="We Włoszech kicz sięgnął sztuki wysokiej... / Fot. Katarzyna Oleksy">Marysia zwróciła uwagę na piasek. - Wydaje się, że w Egipcie jest go pod dostatkiem i można było samemu zabrać odrobinę do słoiczka czy buteleczki. Nie tędy droga. Ludzie kupowali buteleczki z kolorowym czymś nazwanym szumnie piaskiem Egiptu. Przemieszczająca się substancja tworzyła jakiś wzór. To był ten bajer.

Na liście Marysi i Bartka znalazły się także bardziej „na miejscu” figurki kotów, faraonów, Nefretete, piramidki, sfinksy, breloczki, kubki, wszystko z tymi motywami. Niestety, większość towaru była bardzo złej jakości. Prawdopodobnie wyprodukowano ją w Chinach. - Gdy Egipcjanie chcieli coś polecić, zapewniali, że to nie jest „made in China”. Sprzedawcy twierdzą też, że ich figurki są wykonane z bazaltu lub z alabastru, ale ponoć nie zawsze jest to prawda. Jeszcze kiczowate papirusy „wypisywane” fabrycznie. No i chusty plażowe z napisem Red Sea lub z namalowanymi rybkami... Para z Torunia wspominała o fajce wodnej. Ten wybór także okazał się trudny. Z masy wybrakowanych, tandetnych fajek udało się wreszcie wybrać taką, która nie przyniesie gospodarzom domu wstydu.

Pani Marlena z Bydgoszczy opowiada o handlu we Włoszech. Oczywiście, w Wiecznym Mieście wszystko kręci się wokół religii chrześcijańskiej. - Kręci się, ale w tak kiczowatym stylu - wspomina turystka. - Starsze panie z mojej grupy chętnie kupowały różańce, które grały albo medaliki, na których z jednej strony widniała twarz Jana Pawła II, a z drugiej Benedykta XVI. Różańce pachnące to już norma, różańce świecące w ciemności to popularny towar. We wszystkich możliwych wariacjach wracało na straganach Koloseum. Widziałam nawet popielniczkę - Koloseum. Najbardziej zabawnym gadżetem, acz kiczowatym, były fartuszki z podobizną Wenus Botticellego i spodenki z dolną połową Dawida dłuta Michała Anioła. Zasadniczo, w nagą Wenus wychodzącą z piany przyodziewać się mają panie, a w Dawida panowie...

Pan Marek odwiedził Turcję. Z miejsca wyczuł, że kupować tam nie warto. - Znajoma zamierzała przywieźć komuś w prezencie jakąś lokalną atrakcję. Upatrzyła sobie kindżał, zdaje się za 10 dolarów. Radziłem jej, by nie brała takiej tandety, w dodatku na milę śmierdzącej zupełnie nietureckimi Chinami. Nie posłuchała mnie. Miałem rację, że to był nietrafiony zakup. Identyczny kindżał oferowali kupcy w Ciechocinku, niedaleko tężni. Kosztował, o ile pamiętam, 15 złotych...

Najtrudniejszymi do ogarnięcia klientami są dzieci. To one dzikim tłumem rzucają się na pluszowe foczki, oferowane nad morzem, na drewniane długopisy w górach, na żuczki zatopione w bursztynowym plastiku, wreszcie na ciupagi oferowane w nadmorskich sklepikach. - Córka pojechała z wycieczką szkolną do Malborka - wspomina pani Wanda, mama Piotrka i Basi. - Myślałam, że przywiezie jakąś historyczną pamiątkę, choćby kartkę. Dostaliśmy z mężem dwie drewniane figurki piłkarzy ubrane w zielone spodenki i białe koszulki. Figurki przyklejone były do drewnianych podstaw. Piłkarze mieli sztuczne włosy i plastikowe ręce. Kosztowały niemało. Do dziś nie wiem, co pokusiło córkę, by taką ohydę kupić. Córka sąsiadki przywiozła mamie wielką drewnianą łyżkę do zupy albo bigosu. Też wolałabym taką łyżkę.


Moje pamiątki z podróży

Sonda Nowości

<!** Image 4 align=left alt="Image 156399" >Tak jak większość ludzi podczas wakacji kupuję pamiątki głównie dla najbliższych, rzadziej dla siebie. Lubię zbierać kamienie z egzotycznych krajów. Ciekawe okazy przywiozłem sobie, na przykład, z gór na Cejlonie czy z Maroka. Pamiątki z wakacji mają to do siebie, że często zasilają szeregi niepotrzebnych rekwizytów, tzw. zbieraczy kurzu, które giną gdzieś zapomniane w domu lub - po prostu - trafiają do śmietnika. Jednak te drobiazgi są po to, aby po latach można je wziąć do ręki i z uśmiechem na twarzy wspomnieć miłe wakacyjne chwile.

Michał Zaleski,
prezydent Torunia

<!** Image 5 align=left alt="Image 156399" >Moja 8-letnia córka, Natali, wróciła ze swoich pierwszych kolonii. Była niedaleko Zakopanego. Zaskoczyło mnie to, że przywiozła pamiątki identyczne jak te, kóre ja przywoziłem z kolonii 30 lat temu. Dostaliśmy termometr w formie domku, w którym stoi gazda i gaździna. Miło mi się zrobiło na sercu, gdy zobaczyłem ten kicz. Ja lubię piwo, więc z wakacyjnych wypraw przywożę kufle. Cała rodzina zaś fascynuje się przyrodą. Szukamy ciekawych kamyków, nietypowych konarów. Jeżdżąc po wsiach zbieramy też stare podkowy, sierpy. Nasze łupy trzymamy na balkonie.

Marek Pijanowski,
dyrektor Centrum Kultury Dwór Artusa

<!** Image 6 align=left alt="Image 156399" >W odróżnieniu od lat poprzednich, w tym roku wypoczywałem z dala od zgiełku, gdzie w spokoju i ciszy mogłem naładować akumulatory przed powrotem do obowiązków zawodowych. Na wypoczynek wybrałem najpierw malownicze tereny niedaleko Bydgoszczy, a potem piękne Kaszuby. Ma to również tę zaletę, że w miejscach tych nigdy nie jestem narażony na natarczywych sprzedawców wakacyjnego kiczu w postaci np. góralskich kierpcy sprzedawanych w Łebie czy plastikowych muszli w Karpaczu, które z autentycznymi pamiątkami nie mają przecież nic wspólnego.

Andrzej Kaszubowski,
komendant Straży Miejskiej w Bydgoszczy

<!** Image 7 align=left alt="Image 156399" >W dzieciństwie i młodości wyjeżdżałam na obozy, kolonie nawet trzy razy w roku. Pamiętam, że zawsze, nawet gdy miałam bardzo mało pieniędzy, zależało mi na tym, by rodzicom przywieźć z wyprawy choćby jakiś drobiazg. Jeśli chodzi o pamiątki z wakacji dla siebie, raczej nie robię tego typu zakupów. Wolę fotografie, a jeśli z jakiegoś powodu nie mogę zrobić zdjęcia, jest przecież Internet, w którym odnajdę miejsca mile spędzonych chwil. Zdjęcia i jakiś drobny gadżet - także dziecku - pozwoli utrwalić wspomnienia o jakimś miejscu.

Anna Mackiewicz,
bydgoska radna, Lewica i Demokraci

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski