Niemal 440 mln zł kosztował sztandarowy projekt bydgoskiej komunikacji. Tymczasem w przyszłym roku czekają nas... poprawki.
- Blisko rok funkcjonowania nowej linii uważam za trudny, ale w sumie pozytywny - mówi Maciej Kozakiewicz, prezes spółki Tramwaj Fordon. - Wskaźniki pasażerskie są dobre, awarii taboru jest coraz mniej. Jeśli są, na bieżąco usuwają je ekipy PESY. Głównie psuje się elektronika.
Latem bydgoszczanie zbulwersowani byli awariami nowych torowisk.
Przeczytaj także: Pędzi tramwaj do Fordonu przy... ruinie. Ulica Władysława Andersa potrzebuje remontu
- To był czerwiec, najbardziej niebezpieczny moment, kiedy gwałtowny skok temperatur potrafił dać się we znaki nie tylko w Bydgoszczy - tłumaczy prezes. - Na dwóch zagrożonych odcinkach naprawiliśmy torowisko, teraz prowadzimy dodatkowe badania, jak zachowuje się ono po naprawie.
Spółka zapowiada prace stabilizujące tory w dwóch miejscach: przy Lewińskiego oraz Akademickiej. Po badaniach geodezyjnych wiadomo, że wynająć trzeba specjalną maszynę, która wzmocni tor. Prace prowadzone będą wiosną, zaplanowano je na dwa weekendy. W ich trakcie komunikację przejmą autobusy.
Czy PESA zapłaciła kary umowne za nieterminowe dostawy taboru i opóźnienie oddania inwestycji?
- Nie miałoby to sensu, bowiem suma dotacji na inwestycję pomniejszona zostałaby o wysokość kar - wyjaśnia Maciej Kozakiewicz. Pierwsze regularne kursy linii fordońskich odbyły się 16 stycznia br.
