Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trampki Mikołaja

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
No cóż, zmienił się. Poszarzał, znormalniał, zgubił swój święty majestat. I nie kojarzy nam się już z wielką tajemnicą i dziecięcymi wzruszeniami - bo przecież kiedyś nie przeszkadzało nam nawet odkrycie, że tak naprawdę to przebrany wujek Czesław albo sąsiad spod dwójki...

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >No cóż, zmienił się. Poszarzał, znormalniał, zgubił swój święty majestat. I nie kojarzy nam się już z wielką tajemnicą i dziecięcymi wzruszeniami - bo przecież kiedyś nie przeszkadzało nam nawet odkrycie, że tak naprawdę to przebrany wujek Czesław albo sąsiad spod dwójki... Teraz bardziej kojarzy się z przebierańcem, któremu spod czerwonego chałata wystają trampki, cwaniakiem, który stara się nam wtrynić jakąś oszukaną promocję, korzystając z tego, że przecież handlarza w takim stroju nie pogonimy. Bo Święty Mikołaj - jedna z wielkich ikon popkultury - zamienił magię na reklamę. Tylko czy płakać z tego powodu, czy uznać, że to znak czasu?

Oj, sporo szumu wywołał felieton „L’Osservatore Romano”, w którym autor zaproponował, żeby Boże Narodzeniem stało się zwyczajnym dniem pracy, co może pozwoli przywrócić mu właściwą rangę. Felieton jak felieton, ale w Polsce zawrzało. Bo i rzeczywiście, splot najróżniejszych czynników - globalizacji, komercjalizacji i obłudnej poprawności politycznej (przecież nasz biedny Boruc nawet się przeżegnać nie może w czasie meczu, bo uznaje się to za prowokację religijną) - sprawił, że elementy chrześcijańskie znikają, a włażą na to miejsce te uniwersalne. Oglądałem ostatnio fotoreportaż z zakupowego festiwalu w Dubaju, gdzie na superpromocje zjeżdża pół świata (to bogatsze pół, rzecz jasna). W sklepach, a jakże, wystrój świąteczny - tylko tak spreparowany, że żadnego muzułmanina nie ubodzie. Nawet radykalnego.

<!** reklama right>Zresztą akurat zakupowe wariactwo specjalnie mnie nie drażni - święta zawsze kojarzyły się przecież i z momentami skupienia, i z momentami radosnego używania sobie na całego. Że dzisiaj zrobiła się z tego jakaś obłędna karykatura, bo jak inaczej nazwać te tłumy odurzonych ludzi z wypchanymi koszami i świątecznymi bonami z socjalnego w rękach? To mimo wszystko też raczej urok, a nie zmora świąt. I wcale bym się nie bał, że przez to na pasterce zaśpiewają mniej podniośle.

Jest więc Mikołaj obowiązkowo z panią Mikołajową (feministki są zadowolone), są dostojne renifery (obrońcy zwierząt kontrolują) i soczyste choinki (ekologowie czuwają). Coraz mniej jest żłobków, Trzech Króli i w ogóle Bożego Narodzenia. Czekam tylko, kiedy Świętemu Mikołajowi brodą zakleją twarz całą. Bo przecież głupio, żeby było widać przyróżowioną nieco, ale jednak białą skórę. No bo dlaczego nie żółtą albo czarną? W końcu poprawność polityczna obowiązuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!