51-letni Henryk S. z Pruszcza wybrał się w piątek na ryby nad Jezioro Świekatowskie. Kiedy następnego dnia nie wrócił do domu, zaniepokojona rodzina powiadomiła policję.
Zaginięcie zgłosił brat mężczyzny, który w sobotę miał go odwieźć ze Świekatowa do Pruszcza. Kiedy przyjechał po południu na miejsce, zobaczył na środku jeziora łódkę, w której znajdowały się buty i sprzęt wędkarski brata. Po wędkarzu jednak wszelki ślad zaginął.
W sobotnią akcję poszukiwawczą zostali zaangażowani policjanci i strażacy. W niedzielę wezwano do pomocy także dwóch płetwonurków z Bydgoszczy.
- Nie mieliśmy łatwego zadania, bo jezioro jest duże, a obszar poszukiwań wynosił ponad cztery hektary. Jezioro ma zamulone dno, woda jest nieprzejrzysta. Ciało mogło się przemieszczać z nurtem wody - wyjaśnia kapitan Marek Tobolski z Państwowej Straży Pożarnej w Świeciu.
Strażacy badali dno jeziora za pomocą sonaru i echosondy, próbując zlokalizować ciało. Użyto specjalnych haków i sieci. Ratownicy wodni przeszukiwali zarośla przy brzegu Jeziora Świekatowskiego. Bez rezultatu. W niedzielę zakończono akcję o 18.30 i wznowiono ją ponownie wczoraj rano.
W poniedziałkowe południe mieszkaniec Świekatowa zauważył w wodzie ciało. Jak się okazało, były to zwłoki Henryka S.
- Dokonaliśmy wstępnych oględzin, na podstawie których wykluczyliśmy działanie osób trzecich. Trudno w tej chwili określić, co było powodem utonięcia mieszkańca Pruszcza. Więcej będziemy wiedzieć dopiero po sekcji zwłok - mówi nadkomisarz Piotr Hływka, zastępca komendanta powiatowego policji w Świeciu.
W tym roku to już ósma ofiara utonięcia w powiecie świeckim.