MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Taniec dla szwagra

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Szwagier mi się żeni. No a jak ślub, to musi być wesele - z wszelkimi tradycyjnymi rozrywkami ludu polskiego. Rozrywki mamy te same z dziada pradziada, tyle że niektóre nam się modyfikują - wiadomo, duch czasów nie śpi. Co więc mój szwagier uparcie trenuje nocami?

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Szwagier mi się żeni. No a jak ślub, to musi być wesele - z wszelkimi tradycyjnymi rozrywkami ludu polskiego. Rozrywki mamy te same z dziada pradziada, tyle że niektóre nam się modyfikują - wiadomo, duch czasów nie śpi. Co więc mój szwagier uparcie trenuje nocami? Tak zwany „pierwszy taniec”. Ba, sam utwór wybierał pieczołowicie, testując różne rytmy i choreografie. Bo dzisiaj nie wystarczy odfajkować jakiegoś dyżurnego walczyka - najlepiej tego od nenufarów. W czasach „Tańca z gwiazdami” trzeba się solidnie napocić.

<!** reklama>Mój roztańczony szwagier to oczywiście jeden z przykładów. Nie tylko tego, jak kultura pop wpływa na tradycję, ale też zmiany stosunku Polaków do tańca. Przez lata całe była to i sztuka, i rozrywka doceniana, ale nie ukrywajmy - trzymana raczej w kącie. Każdy, kto jeszcze nie tak dawno wyprawiał się do krainy prawdziwego Zachodu - nie tylko po to, żeby tyrać na zmywaku - z osłupieniem odkrywał niesłychaną popularność tańca. Od baletowej klasyki, przez sztukę współczesną, po rewie, musicale i wszechobecne szkoły wyginania ciała. My, owszem, mieliśmy zawsze na podorędziu nazwiska kilku wybitnych baletmistrzów, co to dorównują klasą baletmistrzom zachodnim, a nawet ich przewyższają, ale to by było na tyle. Bo taneczny szał to gorączka ostatnich lat. W dużej mierze wykreowana przez mające gigantyczne znaczenie w kulturze pop telewizyjne widowiska. Nikogo nie zdziwiła więc pewnie informacja, że czeka nas kolejna edycja „Tańca z gwiazdami” . Oglądalność niesie ten program znakomicie, mimo że według prognoz różnych telewizyjnych mądrali, powinnien już dawno nas znudzić. Pomogła na pewno podmianka Huberta Sztywnego na gibkiego Piotra Gąsowskiego, ale to przecież tylko szczegół. Dzięki „Tańcowi” napięła się zresztą cała koniunktura - od gazetowych samouczków, przez rozkwitające szkoły tańca, po awans „tancerzy towarzyskich” do grona popgwiazdek. Dotąd byli gromadką śmiesznych facecików w obcisłych spodenkach - dzisiaj Maserak, Kochanek czy pan Żora trafiają na te same strony tabloidów, co gwiazdy seriali.

Nie zaskoczyła mnie więc furora, jaką robi program „You Can Dance” - czyli taneczna wersja „Idola”. Robi tę furorę całkiem słusznie zresztą. Nagle okazało się, że w tym kraju są setki młodych Polaków, którzy poza tańcem świata nie widzą, a do tego są fantastycznie utalentowani. Pomijając już wszystkie telewizyjne aspekty tego bardzo udanego show, uderza to, co w tak krótkim czasie udało się wykrzesać z grupy amatorów, to, jak robi się nowoczesną choreografię i to, jak można to sprzedać. Dla porównania można sobie obejrzeć „Przebojową noc”, czyli klechdę o tym, jak to z tańcem drzewiej bywało. W dawnych czasach, kiedy cały sceniczny show kojarzono w Polsce z Januszem Józefowiczem. No ale cóż, telewizja publiczna bogata jest naszym abonamentem, więc i na klechdy wystarczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!