To jeszcze nie jest początek wielkiego futbolu w Bydgoszczy, to dopiero początek drogi na salony. Wiele lat trwała zsyłka Zawiszy, który tułał się po peryferiach polskiej piłki nożnej. Wszyscy znają z wcale nie tak dawnej przeszłości perturbacje, jakie dotknęły klub. Mozolnie odbudowywano jego wizerunek i poprawiano sytuację - organizacyjną, finansową i sportową. Wczorajsze zwycięstwo 2:1 z Czarnymi Żagań, które dało upragniony awans do I ligi, cieszy tym bardziej, że bydgoscy zawodnicy byli pod olbrzymią presją. Nie mogli sobie pozwolić na żadne kalkulacje. Trzy punkty musiały pozostać nad Brdą. I pozostały, choć niektórym kibicom, obserwującym to spotkanie, zaczęły już pewnie puszczać nerwy. Właściwemu przygotowaniu do tego najważniejszego w tym sezonie pojedynku nie sprzyjało też zamieszanie związane z premiami, które piłkarze mają otrzymać za swój sukces. Na szczęście, wyglądało na to, że na boisku główni aktorzy tego widowiska tym sobie głowy zupełnie nie zawracali. Zrobili swoje. I za to brawa! Warto także wspomnieć o jednym z ojców tego osiągnięcia - Adamie Topolskim. Nie zawsze nowy trener, który obejmuje drużynę w trakcie rozgrywek, jest w stanie diametralnie odmienić jej postawę na murawie. Adamowi Topolskiemu to się udało. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wojskowi zaczęli grać bardziej ofensywnie, a przede wszystkim skutecznie. Owoce zebrali w niedzielę. Teraz już trzeba zacząć myśleć, co dalej. Czasu jest niewiele.
Taki dzień się zdarza raz
Tadeusz Nadolski
To jeszcze nie jest początek wielkiego futbolu w Bydgoszczy, to dopiero początek drogi na salony. Wiele lat trwała zsyłka Zawiszy, który tułał się po peryferiach polskiej piłki nożnej.