Z ADAMEM DUDZIAKIEM, pełniącym obowiązki komendanta bydgoskiej straży miejskiej, rozmawia Hanna Walenczykowska.
<!** Image 2 align=none alt="Image 171635" >
Raport Najwyższej Izby Kontroli pokazuje, że niektóre jednostki straży miejskich nastawione są wyłącznie na zarabianie. Czy ten zarzut dotyczy również Bydgoszczy?
Nie. U nas zachowane są prawidłowe proporcje. Bydgoscy strażnicy wykazali, że 55 procent wszystkich wykroczeń komunikacyjnych wykryli za pomocą fotoradaru. W tej grupie spraw są także niezgodne z przepisami zajęcia pasa ruchu drogowego, na przykład przez handlujących, oraz sprawy związane z pieszymi i rowerzystami.
<!** reklama>
Mandaty za przekraczanie prędkości wychwycone przez fotoradary, w stosunku do wszystkich działań bydgoskich strażników, to...
9,1 procent wszystkich podejmowanych przez nas interwencji. Poza tym, te pomiary, które przeprowadzamy są dowodem na przekroczenie dozwolonej prędkości aż o 30 kilometrów. Jeśli więc na drodze obowiązuje prędkość 50 kilometrów na godzinę, my wyłapujemy tych, którzy jadą 81 kilometrów. Natomiast przy dozwolonej prędkości 80 kilometrów - tak jak to jest na ulicy Kamiennej - rejestrujemy prędkości wyższe od 111 kilometrów na godzinę. Łapiemy więc tylko tych, którzy zagrażają bezpieczeństwu ruchu drogowego.
Są tacy, którzy uważają, że uprawnienia te strażnikom nie są potrzebne.
To nie my sobie je przyznawaliśmy. Poza tym zasady funkcjonowania straży miejskich określają samorządy lokalne.
Są takie, które narzucają strażnikom, ile rocznie mają zarobić?
Tak. My w roku budżetowym ze wszystkich mandatów, a jesteśmy dużą jednostką, uzyskujemy przychód w wysokości półtora miliona złotych. Znacznie mniejsze straże przynoszą budżetom gmin od 5 do 7 milionów złotych rocznie. Ponad 90 procent tych kwot uzyskują dzięki fotoradarom.
Tak negatywne opinie krążą na przykład o jednostce w Człuchowie...
Tam jest jeszcze inny problem... Ale o tym nie chciałbym mówić.
Czy nie jest trochę tak, że strażnicy, posiadając uprawnienia nakładania mandatów za wykroczenia komunikacyjne, dublują pracę policjantów?
W pewnym zakresie tak, ale przecież wykroczenia komunikacyjne to także parkowanie pojazdów w niedozwolonych miejscach, to ruch pieszych. Mamy w Bydgoszczy 250 tysięcy zarejestrowanych pojazdów. Wszystkie muszą gdzieś parkować. Na terenie blokowisk budowanych w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych miejsc parkingowych brakuje...
Druga „drogówka”?
Nie. Jako strażnik i pełniący obowiązki komendanta nie chciałbym, żeby straż miejska zamieniła się w drogówkę. Nie zamierzam nikomu ubliżać, ale niektórzy próbują wykorzystywać swoje uprawnienia. Łatwo jest stanąć z fotoradarem i wystawiać mandaty po to, by się wykazać. My mamy do wypełniania służebną rolę. To coś więcej niż tylko ślepe reagowanie na ruch drogowy.
***
Maszynka do robienia kasy?
- Straż miejska powinna mieć jak najmniej uprawnień - twierdzi radny Jeleniewski
Z MARKIEM JELENIEWSKI, radnym, przewodniczącym Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego Rady Miasta, rozmawiała Hanna Walenczykowska.
Gdzie Pan był w czasie, kiedy powstawała ustawa o straży miejskiej?
Pracowałem w policji. O ile mnie pamięć nie myli, jej współtwórcą był bydgoszczanin - Piotr Pankanin. Ja opiniowałem treść tej ustawy. I zwróciłem wtedy uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze - uznałem, że straż miejska powinna mieć jak najmniej uprawnień. Miała bowiem zająć się sprawami porządkowymi. Nie miała zastąpić policjantów. Wykonując rzeczy drobne, powinna stać się ich sojusznikiem.
Po drugie?
Uznałem, że straż nie musi otrzymywać uprawnień do kierowania ruchem. To jest przecież najprostszy sposób na osiągnięcie sukcesu. Staje się na drodze, zatrzymuje pojazdy do kontroli, i jest się chwalonym za aktywność na służbie. Człowiek już taki jest, jak może osiągnąć sukcesy nic nie robiąc, to to wykorzysta. Wiem to z mojego policyjnego doświadczenia. Niejeden funkcjonariusz zamiast chodzić po ulicach i kontrolować miejsca niebezpieczne, zatrzymywał samochody... Ale o ustawie decydowali politycy.
Czym powinni zająć się strażnicy?
W podbydgoskich lasach jest dla nich roboty na kilkaset lat. Pełno tam tego, co powinno znajdować się w śmietnikach. Nad Zalewem Koronowskim dziesięć procent domów podłączonych jest do kanalizacji, drugie 10 procent ma szamba - większość z tzw. polskim dnem (czyli nieszczelnym - przyp. aut.) i tylko 10 proc. właścicieli może udowodnić, że legalnie szamba te opróżnia.
Straż straży nierówna.
Tak. Niektórzy strażnicy ciągle chcą służyć, pomagać obywatelowi. Ale są też i tacy, którzy myślą tylko o zarabianiu pieniędzy. Pracują oni, na przykład, w województwie pomorskim. Jak podawane są złe przykłady, to najczęściej dotyczą Człuchowa.
Bydgoszczanie też?
To nie dotyczy Bydgoszczy.
Zatem...
Wpływy z mandatów są większe wtedy, kiedy odpowiednio ustawi się fotoradary. Polacy permanentnie nie przestrzegają prędkości. Dziewięćdziesiąt procent kierowców jeździ szybciej. Zatem ustawienie fotoradaru na dwa czy trzy kilometry więcej niż dopuszczalna prędkość na danej trasie świadczy o tym, że straż jest właśnie „maszynką” do zarabiania pieniędzy.