https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stracił dach nad głową

Marek Wojciekiewicz
Narastający przez wiele lat konflikt między krewnymi osiągnął swoje apogeum, a mieszkanie Jerzego Kramaszewskiego z Kosowa koło Świecia przestało istnieć.

Narastający przez wiele lat konflikt między krewnymi osiągnął swoje apogeum, a mieszkanie Jerzego Kramaszewskiego z Kosowa koło Świecia przestało istnieć.

<!** Image 2 align=right alt="Image 100822" sub="Rodzinny spór między mieszkańcami Kosowa zakończył się zburzeniem baraku, w którym przez wiele lat mieszkał Jerzy Kramaszewski Fot. Marek Wojciekiewicz">- Przyjechali w piątek po południu - kilku facetów w samochodach a za nimi buldożer - mówi Jerzy Kramaszewski, który przez lata mieszkał w drewnianym baraku w Kosowie. - Łomem wyłamali zamek w drzwiach i zaczęli wynosić wszystko z mojego baraku. Zadzwoniłem po policję. Przyjechali, obejrzeli jakieś papiery ludzi, których nasłała moja kuzynka, i nic nie zrobili, bo niby wszystko było w porządku - opowiada mężczyzna.

Budynek gospodarczy, który dotąd zamieszkiwał, został zamieniony w gruzowisko. Helena i Bernard Kramaszewscy, rodzice pana Jerzego, zamieszkali w Kosowie w 1970 roku. W rodzinnym domu pani Heleny zajęli małe jednopokojowe mieszkanie. Kilka lat później Jerzy Kramaszewski przeniósł się do wybudowanego przez siebie na podwórku baraku. Kiedy zmarła jego babcia, okazało się, że gospodarstwo otrzymała w spadku mieszkająca w Świeciu siostra matki. Ta z kolei przepisała dom swojej córce Renacie, która zamieszkała w Kosowie.

- Kuzynka w kilku pismach żądała, bym opuścił stojący na podwórku barak i wrócił do mieszkania rodziców - mówi Jerzy Kramaszewski.

<!** reklama>To żądanie było jednak niemożliwe do spełnienia, bo gromadzony przez ponad trzydzieści lat dobytek zajmował zbyt wiele miejsca w ciasnym mieszkaniu jego rodziców. Jerzy Kramaszewski, podobnie jak jego emerytowany ojciec, jest znanym w okolicy rękodzielnikiem. Zajmuje się produkcją wyrobów z wikliny.

- To sprawia mi największą radość. A teraz straciłem dom i zarazem warsztat pracy - mówi.

Inaczej całą sytuację widzi Renata Murawska, właścicielka posesji i kuzynka pana Jerzego.

- Kuzyn jest zameldowany u swoich rodziców, a w baraku mieszkał nielegalnie. O tym, że dojdzie do rozbiórki, był poinformowany miesiąc temu, miał czas, by się do niej przygotować. Mieszkamy obok siebie od lat. To było pasmo awantur i niekończących się sporów. Brak było dobrej woli ze strony Jerzego, dlatego musiało się to tak zakończyć - uważa Renata Murawska.

- Nie rozumiem, dlaczego nie mogę tu mieszkać i pracować. Co ja teraz zrobię z tym wszystkim? Cały dobytek - meble, telewizor, zapas wikliny i gotowe kosze - wszystko pod gołym niebem. Przecież nie wniosę tego do maleńkiego mieszkania rodziców i brata - rozpacza Jerzy Kramaszewski.

Mężczyzna jest na liście oczekujących na mieszkanie z zasobów gminy. Nie wiadomo jednak dokładnie, kiedy je dostanie i jak spędzi zimę. Do sprawy wrócimy.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski