Działanie na polityczne zamówienie zarzuca Markowi Krawczakowi, szefowi delegatury Krajowego Biura Wyborczego, prezes Stowarzyszenia Nasza Bydgoszcz - Elżbieta Krzyżanowska.
Zaostrza się wyborcza kampania w Bydgoszczy, choć jeszcze oficjalnie nie ruszyła.
- To na podstawie opinii wydanych przez dyrektora delegatury Krajowego Biura Wyborczego, szef Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej kazał zdjąć nasze plakaty, za pomocą których prowadziliśmy sondaż na temat udziału kobiet w życiu politycznym - twierdzi Elżbieta Krzyżanowska, kandydatka na prezydenta. - Pan Marek Krawczak opowiedział się aktywnie po jednej ze stron politycznej dyskusji, dotyczącej oceny ostatnich czterech lat prezydentury w Bydgoszczy - pisze w liście skierowanym do ministra Kazimierza Czaplickiego.
<!** reklama left>Członkowie stowarzyszenia, jak i sama kandydatka zjednoczonej lewicy, są sfrustrowani. Uważają, że prezydent Konstanty Dombrowicz sam prowadzi bezkarnie kampanię wyborczą. - Uniemożliwił nam odbywanie w godzinach wieczornych spotkań z mieszkańcami w szkołach, mimo że sam takie spotkania odbywa. Wydaje też „Kurier Ratuszowy”, który staje się typowym materiałem wyborczym, czego przykładem może być list prezydenta do mieszkańców mający charakter ulotki - twierdzi Elżbieta Krzyżanowska. - Domagamy się rozważenia przez ministra zmian na stanowisku dyrektora delegatury Krajowego Biura Wyborczego, gdyż nie ma gwarancji, że taka sytuacja się nie powtórzy.
- Od naszej decyzji zawsze można odwołać się do sądu. Powiem tylko tyle, że nie zdarzyło się jeszcze, żeby ją cofnął. Nie zdarzyło mi się również, od kiedy sprawuję obowiązki dyrektora delegatury KBW w Bydgoszczy, żeby jakikolwiek polityk czy partia wątpiły w moją niezależność i bezstronność - twierdzi Marek Krawczak. - Nie komentowałem jednak i nie będę komentował żadnych wypowiedzi polityków, choćby były dla mnie rażąco krzywdzące - deklaruje dyrektor.