<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/schutta_piotr.jpg" >Pierwszy parówkowym skrytożercom powiedział „nie!” Stanisław Bareja w kultowym „Misiu”. Rzecz szła o parówy, które zniknęły z kotła na planie produkcji pod tytułem „Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta”. Parówek nie odnaleziono, ale sprawa była pretekstem do pokazania absurdów realnego socjalizmu - młodzi pracownicy studia filmowego w porywie parówkowego patriotyzmu chcieli zaciągnąć honorową wartę przy garze.<!** reklama>
Ktoś z brytyjskiej sieci hipermarketów Tesco musiał chyba oglądać dzieło filmowe naszego reżysera, bo wojna ze skrytożercami trwa tam na dobre. Wróg kładzie się jak zboże, a raczej wylatuje na zbitą twarz. Żaden okruszek nie przemyka niezauważony. Kontrolerzy i menadżerowie, kierownicy zmian i inni specjaliści tkwią na linii frontu, broniąc tescowego imperium jak własnej godności. Tu łyżeczka surówki, tam kęs serka, pół parówki, kilka marchewek. Nic nie umknie, bo kamery zakładowe przeczesują teren zimnym wzrokiem.
Szkoda, że Stanisław Bareja pożegnał się jakiś czas temu z tą planetą opanowaną przez koncerny i konsorcja, i nie nakręci Misia 2. W Legnicy wręczono dyscyplinarne zwolnienie kobiecie, która ugryzła skrycie kawalątek sera. W Bydgoszczy z dnia na dzień wywalono ponad dziesięć osób z jednego baru. Może i faktycznie coś tam podjadali, w końcu kamera nie kłamie. Ale wyznania byłych pracowników Tesco są tak dramatyczne, że aż komiczne: „Zjadłam trzy frytki”, „Zjadłem pół bułki”, „Spróbowałam surówki”. Swoją drogą trudno się dziwić, że ktoś podjada w pracy, w której zarabia tak niewiele.