
Nie przeżył też 14-letni Darek Kaszuba. Umarł w szpitalu im. Kopernika. Doznał krwiaka mózgu, odmrożeń, doszło do niewydolności nerek...Podobno tuż przed wybuchem przybiegł na chwilę do domu, by wprowadzić psa. Miał za chwilę wyjść.

7 grudnia 1983 roku w gruzach bloku nr 214 zginęła też Janina Kamińska oraz pięcioosobowa rodzina Gerstmannów: Stanisław, Helena, Przemysław, Krzysztof i Bartek. Profesor Stanisław Gerstmann był wybitnym psychologiem, a jego syn Przemysław nadzieją polskiej psychologii. Obaj pracowali na Uniwersytecie Łódzkim. Z książek profesora do dziś uczą się studenci psychologii. Doktor Przemysław Gerstmann, syn profesora, miał kontynuować dzieło ojca. Był świetnie zapowiadającym się naukowcem. Bardzo kontaktowym, lubianym przez studentów, zżyty z nimi.

Podobno też przez wybuchem robotnicy przebiegli po mieszkaniach i prosili lokatorów, by opuścili mieszkanie. Zadzwonili też do Gerstmannów. Odwiedził ich syn Krzysztof, który mieszkał na morzem. Przyjechał po wózek dla swojego nienarodzonego jeszcze dziecka. Gerstmannowie mieli powiedzieć, że kończą właśnie obiad i zaraz wyjdą. Tego dnia wszyscy mieli odprowadzić Krzysztofa na dworzec...

Stanisław Szulczewski wspominał, że po tragedii na trzy dni wyprowadzono wszystkich mieszkańców bloków. Ci co chcieli poszli do hotelu, inni do rodziny, znajomych. Przed klatkami stali milicjanci i pilnowali, by nikt nie wszedł do środka.