Co pozwoli poznańskiej drużynie cieszyć się z awansu? Aby nie oglądać się na wynik drugiego spotkania grupy C, podopieczni Johna van den Broma muszą pokonać ekipę z Hiszpanii. Promocję do dalszych gier mogą dać także remis, a nawet porażka w czwartkowym spotkaniu. Muszą jednak zostać spełnione określone warunki.
Remis pozwoli Lechowi awansować. Jest jedno ale...
Jeśli mecz z udziałem mistrza Polski zakończy się podziałem punktów, nasz zespół wywalczy przepustkę do 1/16 finału, o ile Hapoel Beer Szewa nie pokona Austrii Wiedeń różnicą co najmniej czterech goli. Awans ekipie z Izraela przy remisie w Wielkopolsce dałoby także trzybramkowe zwycięstwo, ale tylko wówczas, jeśli strzeliłaby ona wiedeńczykom o sześć goli więcej, niż Lech w swojej potyczce w ostatniej serii gier.
Dlaczego Hapoel musi wygrać wysoko? Otóż przy równej liczbie punktów (taka sytuacja miałaby miejsce, jeśli w czwartek Lech zremisowałby, a Hapoel odniósłby zwycięstwo) o kolejności w tabeli decydują:
- punkty uzyskane w bezpośrednich meczach (obydwa kluby mają po tyle samo)
- bilans bramkowy z bezpośrednich spotkań (remisowy)
- ogólny bilans bramkowy (obecnie Lech plus dwa, Hapoel minus jeden)
- większa liczba goli strzelonych w fazie grupowej (9-4 na korzyść Lecha)
- większa liczba goli strzelonych w meczach wyjazdowych (5-2 na korzyść Lecha)
Mistrz Polski może awansować do dalszych gier nawet w przypadku porażki z Villarrealem, ale tylko wówczas, jeśli Hapoel nie wygra z Austrią. Każdy, kto potrafi liczyć doskonale zdaje sobie jednak sprawę, że najlepiej jest skupić się na sobie i samemu zapewnić sobie sukces, nie oglądając się na żadne inne rozstrzygnięcia.
Koncentracja i skuteczność kluczem do sukcesu
Kolejorz dotychczas trzykrotnie mierzył się na własnym stadionie z hiszpańskim rywalem i żadnego z tych meczów nie przegrał (dwa remisy i zwycięstwo). Aby podtrzymać dobrą serię potrzebna będzie jednak koncentracja od pierwszej do ostatniej minuty. W pierwszej potyczce z Villarrealem rywal zapewnił sobie zwycięstwo trafieniem uzyskanym w 89 minucie, w ostatnim ligowym spotkaniu z Rakowem Częstochowa poznaniacy wypuścili z rąk remis w doliczonym czasie gry. W czwartek na podobną niefrasobliwość piłkarze pozwolić sobie nie mogą – o ile wcześniej nie wypracują dużej, co najmniej trzybramkowej przewagi.
Inny element, który szwankował zarówno w spotkaniu z Rakowem, jak i też choćby w rywalizacji Pucharu Polski ze Śląskiem Wrocław, to skuteczność. Co z tego, że podopieczni Van den Broma wypracowują sobie sytuacje do strzelenia gola, skoro nie potrafią ich sfinalizować? Nieporadność, niepotrzebna zwłoka, a może też i inne elementy sprawiały, że piłka zamiast w bramce lądowała w rękach bramkarza, poza boiskiem lub też odbijała się od nóg przeciwników, którzy wykorzystywali chwile zawahania poznaniaków, by wykonać skuteczną akcję obronną.
W ostatnich czterech meczach (wszystkie rozgrywki) Lech zdobył zaledwie trzy bramki, w ostatnich dziesięciu - raptem osiem. Aby więc powalczyć o korzystny rezultat w czwartkowy wieczór, gracze mistrza Polski muszą odzyskać skuteczność lub rozegrać perfekcyjny mecz w defensywie. Idealnie byłoby, gdyby zadziałały obydwa elementy piłkarskiego rzemiosła, wówczas wszelkie teoretyczne rozważania związane z Hapoelem przestaną mieć jakiekolwiek znaczenie.
