Szymon Kowalik, wiceprezes KKP nie przebiera w słowach:
- To jak jesteśmy traktowani, to jest skandal!
I wylicza: nikt nie powiadamia klubu o terminach rozgrywania meczów; nikt z Wydziału Piłkarstwa Kobiecego, na czele z przewodniczącym Jerzym Gawarkiewiczem z Torunia, nie pofatygował się na finał; dla zwycięzcy nie przewidziano nawet skromnego pucharu.
Włodarze KKP mając wiedzę, że nikt do Włocławka z K-PZPN nie przyjedzie, sami zakupili puchar i dwa komplety medali, także dla drużyny przeciwnej (!), za które zapłacili 280 złotych.
A po meczu finalistki wzajemnie wręczyły sobie nagrody. Dla młodych dziewczyn z Bydgoszczy, które miały okazję zagrać w tym spotkaniu, to było duże przeżycie.
- W innych związkach na takie mecze przyjeżdżają przedstawiciele okręgu, wręczają nawet nagrody finansowe, a u nas nic się nie dzieje. Czy panowie z Komisji ds. Piłkarstwa Kobiecego te rozgrywki organizują dla siebie, czy dla klubów? - pyta wiceprezes KKP.
Jerzy Gawarkiewicz twierdzi, że w K-PZPN nie praktykowano do tej pory wręczania nagród na tym etapie rozgrywek.
- Zwycięski zespół przechodzi do następnego etapu i zagra na szczeblu ogólnopolskim. Czytałem, co mają w tej sprawie do powiedzenia szefowie KKP i postaram się, aby na następny sezon PZPN uwzględnił też w kwestii nagród drużyny kobiece (u panów zwycięzca na szczeblu okręgu otrzymał od PZPN 30 tys. zł - dop. red.). Pewne sprawy musi zatwierdzić zarząd, muszą być wpisane do regulaminu. Jednoosobowo nic w tej kwestii nie zdziałam - mówi szef piłkarstwa kobiecego w naszym okręgu.
Jego argumenty nie przekonują Kowalika. - Cała organizacja pucharu jest do bani i nie trzeba do tego uchwał - mówi. - Nie dość, że wyjazdy kosztują, nie ma nagród, to z góry ustalana jest też drabinka rozgrywek. Dodam tylko, że w pucharze musimy grać obowiązkowo, a ciągle, od pięciu lat w 1/8 finału trafiamy na Medyka Konin. A może by tak raz zrobić losowanie par? Czy to coś trudnego?!