Piszę o tym tonem żartobliwym, ale temat jest poważny. Nie chodzi mi konkretnie o kopanie psów, bo tego na szczęście nie byłem świadkiem, ale o ich traktowanie bez sympatii i empatii. Jestem częstym obserwatorem psich i pańskich relacji na spacerach, bo sam mam psa i codziennie mijam ludzi ze smyczami w dłoniach. Jak mówiłem, nie zauważyłem, by ktoś swego pupila kopał, lecz bezwzględne ciągnięcie go na smyczy zauważam regularnie. Ładny spacer ma taki więzień, gdy pan zmusza go do dopasowania kroku, nie zostawiając czasu na obwąchanie drzew albo zmianę na chwilę marszruty, by móc zanurkować nosem pod krzaczek rosnący nieco dalej od chodnika.
Inna sprawa to trzymanie psów w niewielkich kojcach. Niby to lepsze niż łańcuch przy budzie, ale zwłaszcza w takie upały, jak teraz musi odbijać się na psiej psychice. Na trasie moich spacerów mam dwa takie miejsca. W obu w sporych ogrodach stoją przestronne wille, a gdzieś w kątach posesji na kilkunastu metrach kwadratowych wściekle miotają się duże psiska. Nie dziwię się, że wściekle się miotają...
