- Mogło być lepiej, zawsze może być. To miejsce poniekąd musimy zaakceptować, choć wiadomo, że chcielibyśmy osiągać lepsze wyniki, dostarczać więcej pozytywnych emocji kibicom, zwłaszcza przy takiej atmosferze - mówił Kamil Stoch. - W konkursie zrobiliśmy co można, żaden z nas nie popełniał błędów specjalnie. Czasami wynikają one z chęci zrobienia wszystkiego za wszelką cenę, taką mamy naturę.
Polacy - także Dawid Kubacki, Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek - po niektórych skokach, w tym przed ostatnią grupą, liczyli się w walce o czołową trójkę, zajmowali 4. miejsce. Medalowy sukces - pierwszy w mało udanym sezonie - było blisko.
- Przy odrobinie szczęścia rzeczywiście można było otrzeć się o podium. Poniekąd mieliśmy świadomość, że nie jest ono obecnie w naszym zasięgu. Trochę przykro, ale takie są fakty. Nie składamy broni, walczymy dalej - mówił Stoch. - Nie jestem zadowolony, bo nie ma się z czego cieszyć, ale z drugiej strony napędziło mnie to bardzo - atmosfera, kibicie, ta radość, energia, którą nam wysyłają. To jest coś, z czego czerpię, staram się naładować baterię, mięśnie i nastawienie na to, co nas czeka. Z całego serca im dziękuję, że nas wspierają, dla jest to naprawdę ważne.
Polacy skakali w miarę równo, noty każdego z nich nie różniły się znacząco. Najlepszą indywidualnie uzyskał Aleksander Zniszczoł. - Każdy z nas zrobił coś pozytywnego. Paweł skakał bardzo dobrze, czym mi zaimponował. Olek też pokazał się z dobrej strony. Uważam, że z Dawidem mieliśmy po jednej dobrej serii, w drugiej pojawiło się trochę błędów, były trochę gorsze warunki - dodał Stoch.
W niedzielę w PŚ w Zakopanem konkurs indywidualny, z udziałem aż 8 Polaków. Po piątkowych kwalifikacjach Stoch nie do końca jest zadowolony.
- Jeśli spojrzeć na wyniki, to każdy z nas jest daleki od dobrego. Chcemy walczyć o to, co najlepsze. A zajmowanie miejsca w okolicach końca drugiej dziesiątki nie jest tym, co chcielibyśmy pokazywać. Jednak musimy to na tę chwilę zaakceptować. Nie da się nic więcej na siłę zrobić - podkreślił.
