Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jadą ratownicy

PIOTR JĘDZURA (roch) (68) 324 88 13 [email protected]
- Brak doktora w karetce ma uświadomić pacjentom, że zamiast w każdym wypadku wzywać pogotowie, powinni iść do lekarza rodzinnego - mówi dyrektor szpitala Marek Lebiotkowski
- Brak doktora w karetce ma uświadomić pacjentom, że zamiast w każdym wypadku wzywać pogotowie, powinni iść do lekarza rodzinnego - mówi dyrektor szpitala Marek Lebiotkowski Tomasz Gawałkiewicz
Karetka jedzie do chorego bez lekarza. Jak trzeba, doktor przez telefon doradzi pielęgniarce lub ratownikowi, co robić.

Pan Jan ze Świebodzina, który źle się poczuł, wezwał karetkę pogotowia. Zaniepokoił się, bo zamiast lekarza przyjechał ratownik medyczny.

Jadą ratownicy

- Rzeczywiście, do chorego nie zawsze jedzie lekarz - mówi dyrektor świebodzińskiego szpitala Marek Lebiotkowski. Gdy zespół ratowniczy jest na miejscu, doktor czeka w szpitalu pod telefonem. Jak trzeba, udziela rad i wydaje polecenia. W razie konieczności karetka zabiera chorego do szpitala lub na miejsce jedzie lekarz.
Co się stanie, gdy chory umrze, bo doktor nie dojechał? - W karetce jadą świetni fachowcy, pracownicy o długim stażu, odpowiednio przygotowani - zapewnia dyrektor i dodaje:
- Wszystko jest zgodne z umową z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Lubuski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia o tym, że świebodzińskie pogotowie nie wysyła do chorych lekarzy, dowiedział się od "GL". - Nie spotkaliśmy się jeszcze z taką sytuacją, natychmiast uruchamiamy postępowanie wyjaśniające - zapewnia rzeczniczka NFZ Ewa Lurc.

Świebodzin oszczędza

Świebodzin leży przy drogach krajowych nr 2 i 3, gdzie często dochodzi do wypadków. Wystarczy kilka takich zdarzeń na trasie i ambulans jeździ na okrągło. Lekarz zawsze jest w obsadzie wezwanej do wypadku, a godzina pracy karetki z całym zespołem kosztuje 120 zł.
Jako że szefostwo szpitala szuka oszczędności, do chorych nie wysyła doktora. Powodem są także braki w personelu. - Pacjenci przez cały dzień mają przecież do dyspozycji lekarzy rodzinnych, a bywa, że wzywani jesteśmy do bólu głowy - podkreśla M. Lebiotkowski.
A jak jest w innych miastach? W Gorzowie na razie jeżdżą pełne obsady. - Nie wiadomo, jak długo, bo coraz trudniej znaleźć chętnych na dyżury. Lekarze wyjeżdżają do pracy w Anglii i Irlandii - martwi się dyrektor szpitala Andrzej Szmit. Dodaje, że nigdy nie wiadomo, na ile wiarygodny jest wywiad o stanie zdrowia pacjenta i że nie ma gwarancji, że ten stan nagle się nie pogorszy. Jednocześnie podkreśla: - Jesteśmy jednym z niewielu państw w Europie, gdzie w pogotowiu jeżdżą lekarze. Dalsze oszczędności w służbie zdrowia mogą doprowadzić do tego, że nawet do pacjenta z zawałem pojedzie sanitariusz, da zastrzyk przeciwbólowy i odwiezie do szpitala.
- W Nowej Soli lekarz zawsze jest w karetce - zapewnia zastępca dyrektora szpitala Leszek Strep. Tak samo jest w Poznaniu. - W zespole obowiązkowo wysyłamy lekarza - potwierdza kierowniczka działu usług pogotowia ratunkowego Jolanta Jackowska.
W NFZ dowiedzieliśmy się, że w niektórych przypadkach lekarz nie musi jechać w karetce, np. do pacjenta, któremu trzeba zrobić zastrzyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska