Pan Jan ze Świebodzina, który źle się poczuł, wezwał karetkę pogotowia. Zaniepokoił się, bo zamiast lekarza przyjechał ratownik medyczny.
Jadą ratownicy
- Rzeczywiście, do chorego nie zawsze jedzie lekarz - mówi dyrektor świebodzińskiego szpitala Marek Lebiotkowski. Gdy zespół ratowniczy jest na miejscu, doktor czeka w szpitalu pod telefonem. Jak trzeba, udziela rad i wydaje polecenia. W razie konieczności karetka zabiera chorego do szpitala lub na miejsce jedzie lekarz.
Co się stanie, gdy chory umrze, bo doktor nie dojechał? - W karetce jadą świetni fachowcy, pracownicy o długim stażu, odpowiednio przygotowani - zapewnia dyrektor i dodaje:
- Wszystko jest zgodne z umową z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Lubuski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia o tym, że świebodzińskie pogotowie nie wysyła do chorych lekarzy, dowiedział się od "GL". - Nie spotkaliśmy się jeszcze z taką sytuacją, natychmiast uruchamiamy postępowanie wyjaśniające - zapewnia rzeczniczka NFZ Ewa Lurc.
Świebodzin oszczędza
Świebodzin leży przy drogach krajowych nr 2 i 3, gdzie często dochodzi do wypadków. Wystarczy kilka takich zdarzeń na trasie i ambulans jeździ na okrągło. Lekarz zawsze jest w obsadzie wezwanej do wypadku, a godzina pracy karetki z całym zespołem kosztuje 120 zł.
Jako że szefostwo szpitala szuka oszczędności, do chorych nie wysyła doktora. Powodem są także braki w personelu. - Pacjenci przez cały dzień mają przecież do dyspozycji lekarzy rodzinnych, a bywa, że wzywani jesteśmy do bólu głowy - podkreśla M. Lebiotkowski.
A jak jest w innych miastach? W Gorzowie na razie jeżdżą pełne obsady. - Nie wiadomo, jak długo, bo coraz trudniej znaleźć chętnych na dyżury. Lekarze wyjeżdżają do pracy w Anglii i Irlandii - martwi się dyrektor szpitala Andrzej Szmit. Dodaje, że nigdy nie wiadomo, na ile wiarygodny jest wywiad o stanie zdrowia pacjenta i że nie ma gwarancji, że ten stan nagle się nie pogorszy. Jednocześnie podkreśla: - Jesteśmy jednym z niewielu państw w Europie, gdzie w pogotowiu jeżdżą lekarze. Dalsze oszczędności w służbie zdrowia mogą doprowadzić do tego, że nawet do pacjenta z zawałem pojedzie sanitariusz, da zastrzyk przeciwbólowy i odwiezie do szpitala.
- W Nowej Soli lekarz zawsze jest w karetce - zapewnia zastępca dyrektora szpitala Leszek Strep. Tak samo jest w Poznaniu. - W zespole obowiązkowo wysyłamy lekarza - potwierdza kierowniczka działu usług pogotowia ratunkowego Jolanta Jackowska.
W NFZ dowiedzieliśmy się, że w niektórych przypadkach lekarz nie musi jechać w karetce, np. do pacjenta, któremu trzeba zrobić zastrzyk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?