Żony zadanie to „dosmaczanie” suchej karmy, bo bez tego kulki szybko nie znikną z miski, zaś Omar spoglądać będzie na nie i na nas spode łba.
Mój ofiarowany Omarowi czas to spacery. W zależności od dnia zajmują od dwóch do trzech godzin. I nie ma tu zmiłuj. Świątek, piątek pogoda czy deszcz, trzeba rano zwlec się z łóżka i spełnić swoją psią - wobec psa - powinność.
Dlatego nie zdziwiła mnie wiadomość, że w Bydgoszczy - na modłę amerykańską - powstało pierwsze w mieście psie przedszkole. Nieco zaskoczyła mnie natomiast informacją od właścicielki przedszkola o tym, że jej głównymi klientami nie są zabiegani biznesmeni biznesmenki, tylko ludzie, którym zależy na „socjalizacji” pupila. Mówiąc prościej, chodzi im o to, by pies spędzał czas w towarzystwie innych psów, ucząc się dobrych nawyków. Inna sprawa, że dzień socjalizacji kosztuje sporo - 98 złotych - a więc na psie przedszkole raczej nie mogą sobie pozwolić ludzie z dziurawym portfelem. Tych jednak pocieszę, że zapłacona opieka, nawet najlepsza, nie zastąpi codziennego kontaktu pana i pani z psem. Psiej miłości się nie kupi.
