Wdech, wydech. Wdech, wydech… Byle spokojnie, byle przed siebie. Slackline to sport ekstremalny, który lubi równowagę. Youtubowe filmiki z udziałem doświadczonych slacklinerów wbijają w fotel, a co dopiero oglądanie mistrzów tej dyscypliny na żywo. Aż trudno uwierzyć, że wszystko zaczęło się od niewinnego chodzenia po łańcuchu na parkingu przed sklepem i to już w latach 80.
Jak widać, nie tylko potrzeba, ale i nuda bywa matką wynalazku, zwłaszcza, gdy dopada młodych ludzi rozgrzanych w kalifornijskim słońcu. Zrodzony w Stanach Zjednoczonych slackline przeżywa obecnie rozkwit, choć i w Polsce znany jest od ponad dekady.
LUŹNA GUMA
Najpierw do uprawiania tego sportu wykorzystywano liny wspinaczkowe, z czasem zastąpiono je taśmą. Slackline (z angielskiego: luźna guma) polega na chodzeniu oraz wykonywaniu trików na owej taśmie - zazwyczaj o szerokości 2,5-3,0 cm - rozwieszonej i napiętej między dwoma punktami, na wysokości nawet do kilkuset metrów. Taśma często błędnie nazywana jest liną. Przez swą rozciągliwość raczej przypomina gumę, na której można spacerować, podskakiwać, a nawet wykonywać fikołki…
- Wystarczą dwa drzewa, dwa dowolne punkty i można ćwiczyć - zapewniają bydgoskie slacklinerki, Natalia Jankowska i Kasia Świło. Te dwie siedemnastoletnie harcerki to jedne z pierwszych kobiet pasjonujących się slacklinem.
- Jest nas mało, to prawda. W Polsce trenuje może kilkaset osób, w tym niewiele dziewczyn, ale to tylko kwestia czasu, bo ten sport jest coraz bardziej modny i nie ma co kryć - uzależniający! Jak raz spróbujesz, to już się nie uwolnisz - mówi Kasia Świło.
By stanąć na taśmie na wysokości, wcale nie wystarczą odwaga i nastoletnie szaleństwo. - To tak wszystko lekko wygląda, ale jest okraszone wieloma siniakami i kontuzjami. Nawet dzisiaj nieźle się poobijałam, spadając. Ten sport boli, ale mnie to nie zniechęca. Jest adrenalina - mówi Kasia.
- Oczywiście na początku niesamowicie się bałyśmy, ale przezwyciężyłyśmy ten pierwszy strach. Ćwiczymy dopiero niecały rok i już są efekty. Mamy w Bydgoszczy zorganizowaną grupę slacklinerów. W czwartki trenujemy razem, w różnych miejscach miasta. Uczymy się od najlepszych, także tego, jak upadać - śmieje się Natalia. - Wiadomo, najpierw taśma była krótka i zawieszona nisko nad ziemią, ale cały czas podnosimy sobie poprzeczkę. Każdy ma swój sposób, by jak najdłużej utrzymać się w powietrzu. Mnie bardzo pomaga nucenie, oczywiście kluczowy jest też oddech – dodaje.
DLA WYTRWAŁYCH
To zabawa dla wytrwałych. Najpierw ciężko się nawet podnieść. Gdy taśma jest odpowiednio mocno naciągnięta, wyczuwalne są zarówno pionowe jak i poziome drgania, które nie ułatwiają chodzenia. Już samo wejście na taśmę i stabilny siad zajmują dużo czasu. Dopiero potem się wstaje i pokonuje pierwsze kilka metrów… Determinacji potrzeba niemało, ale jak zapewniają bydgoszczanki, satysfakcja jest tak wielka, że głód rozwoju nieustannie wzrasta.
Dziewczyny mają swoich mistrzów, z którymi udało im się spotkać podczas Slackline Games - Bydgoszcz 2016 i trzecich już nad Brdą majowych Mistrzostw Świata w Przechodzeniu przez Rzekę. Slacline jest bardzo widowiskowy, nic więc dziwnego, że przyciąga gapiów i flesze fotoreporterów.
W trakcie zawodów nad Brdą Kasia i Natalia też spróbowały swoich sił. - Obie spadłyśmy po kilku krokach, ale cóż to były za emocje! Patrząc, jak robią to profesjonaliści, chce się już nie tylko chodzić, ale i uczyć się trików, robić akrobacje - mówi Natalia.
Gdy dziewczyny trenują, ich mamy odchodzą od zmysłów, obawiając się o swoje córki, ale mimo to nie podcinają im skrzydeł. - Ufają, że będziemy ostrożne, nie zapomni my o uprzężach. Nie zabraniają, choć serca pewnie mają w gardłach - mówi Kasia.
- Fakt, moja mama, gdy zobaczyła, jak przechodzę po taśmie rozwieszonej pomiędzy bydgoskimi kamienicami, powiedziała, że nigdy więcej nie chce tego oglądać - wspomina Natalia. - Ale wiem też, jak cieszy się z tego, że robię coś z takim zapałem, że mam pasję, którą realizuję z przyjaciółką ze szkolnej ławki - dodaje.
Dziewczyny mają już swoje plany związane z uprawianą dyscypliną. - Na razie jesteśmy jeszcze w fazie dopracowywania do perfekcji równowagi na taśmie w statycznych sytuacjach, ale w przyszłości zamierzamy sobie poskakać, swobodnie spacerować nad wodą, w otoczeniu górskich szczytów. To jest coś! Dojście do tego momentu wymaga ogromnej cierpliwości oraz wytrwałości, ale wiem, że nie odpuścimy - zapewnia Kasia.