Na wagary chodził do kina „Bałtyk” na „Jak rozpętałem II wojnę światową”. Dziś reżyser Robert Wichrowski spotyka na planie Mariana Kociniaka, a jego serial ogląda siedem milionów widzów.
Pochodzi z Bydgoszczy, a dokładnie ze Szwederowa. Od zawsze fascynował go nie do końca realny świat filmu. W kinie „Polonia” na „Konfrontacjach filmowych” poznawał kinematografię z całego świata. Zamiast do szkoły maszerował na poranny seans do kina „Bałtyk”. - To była moja edukacja filmowa. Pamiętam, że „Jak rozpętałem II wojnę światową” wyświetlali wtedy w kilku częściach. Uwielbiałem oglądać Mariana Kociniaka w akcji. Kilkanaście lat później miałem okazję spotkać go na planie filmu „Kalipso”, gdzie byłem drugim reżyserem - wspomina Robert Wichrowski. - Były też nowości kinowe na kasetach VHS. Wtedy duże wrażenie robiły na mnie seriale „Dom” i „Polskie drogi”.
Wyniki Alexa
Jego pierwszym krokiem w kierunku kariery filmowca była praca w TVP Bydgoszcz, gdzie nauczył się sztuki dokumentu i reportażu. Potem studia w łódzkiej filmówce i szkoła Andrzeja Wajdy. W 2006 roku film Roberta Wichrowskiego „Francuski numer” zdobył nominację do nagrody „Złote Lwy”. Z czasem zajął się reżyserowaniem seriali: „Na wspólnej”, „Kopciuszek”, „Brzydula”, „Szpilki na Giewoncie”, „Klub szalonych dziewic”, „Wiadomości z drugiej ręki” i wreszcie jego najnowszy projekt - „Komisarz Alex”, który jest liderem w sobotnim paśmie pomiędzy godz. 20.00 a 21.00. Widzowie stawiają go przed programem „X Factor” czy „Bitwą na głosy”. Bo trzeba wiedzieć, że emisja każdego serialu przechodzi dokładne analizy. - Pierwszy odcinek „Komisarza...” miał najlepszą oglądalność. W trzecim i czwartym wyniki spadły, ale to pewnie ze względu na piękną pogodę w sobotę. Ludzie zamiast przed telewizorem siedzieli w ogródkach - wyjaśnia reżyser. W piątym odcinku zanotowaliśmy wzrost. Obecnie w sobotę i niedzielę ogląda nas 7, 5 mln widzów.
<!** reklama>
Praca nad serialem, w którym gra pies, to dla reżysera i ekipy nie lada wyzwanie. - Choć jest wytresowany, czasem zapomina, że nie jest na spacerze tylko na planie filmowym i robi nam różne niespodzianki - mówi Robert Wichrowski - Raz powtarzaliśmy wielokrotnie jedną scenę, bo pies zamiast rzucić się na napastnika z bronią w ręku, podbiegał i gryzł w udo główną bohaterkę, którą miał obronić.
Sprawdzone formaty
Jaki jest przepis na dobry serial? - Znają go na pewno Amerykanie. To oni mają najciekawsze i najbardziej różnorodne propozycje. Sprawdzone formaty przenosi się na rynek europejski. W Polsce często korzystamy z formatów z Europy Zachodniej i Ameryki Południowej. Trzeba tylko przepisać scenariusz, dodać polską rzeczywistość i powstaje serial, który ma duże szanse na sukces - wyjaśnia sławny bydgoszczanin. - Rzadziej produkuje się serial na podstawie zupełnie nowych pomysłów. Warto też zauważyć, że w Polsce nie powstają seriale kostiumowe, science fiction czy na pograniczu fantasy. Są bardziej ryzykowne i kosztowne.
Po każdym pierwszym lub po kilku odcinkach serialu prowadzone są tzw. badania focusowe. Ich uczestnicy - specjalnie wyselekcjonowani m.in. pod względem wieku, wykształcenia - odpowiadają na pytania, który wątek najciekawiej się rozwija albo jaki bohater najbardziej im się spodobał. Ich opinie przydają się do pisania scenariusza i w budowaniu postaci.
Czas emisji serialu też nie jest przypadkowy. - Pamiętam, jakie było zdziwienie, kiedy Nina Terentiew powiedziała producentom, że „Szpilki na Giewoncie” będą emitowane o 22.00. Wszyscy mówili, że to zbyt późno, a okazało się, że to był świetny ruch. Natomiast „Wiadomości z drugiej ręki”, które zbierały świetne recenzje prasowe, zostały zaprogramowane w tzw. pasmo śmierci o godz. 19, w czasie emisji serwisów informacyjnych. To miało być trochę dla przekory - zamiast oglądać prawdziwe wiadomości dnia, widz miał wybrać parodię. Może to było zbyt odważne - komentuje nasz bohater.