Psy trzymane luzem w gospodarstwach sieją popłoch wśród leśnej zwierzyny i spacerowiczów. Ostatnio rozszarpały młodą sarnę przy ulicy Bieszczadzkiej.
Część bydgoszczan woli nie zapuszczać się w rejon górnego tarasu Fordonu. Nawet jeśli sami mają psa.
- W sobotę wybrałem się ze swoim czworonogiem na spacer po Mariampolu - napisał do nas jeden
z Czytelników. - Na „górkach”
w rejonie ulicy Bieszczadzkiej zaniepokoiło mnie przeraźliwe ryczenie i ujadanie psów. Postanowiłem sprawdzić, co dzieje się za zagajnikiem, który oddziela spacerowy szlak od jednej z dolin. Na początku zobaczyłem tylko dwa duże kundle. Gdy podszedłem bliżej, zobaczyłem, że dobierały się do młodej sarny. Odgoniłem je. Sarna wstała
i powoli szła w stronę lasu. Chciałem zadzwonić po straż miejską, ale tym razem nie wziąłem telefonu. Robiło się ciemno. Nie było wyjścia, musiałem wracać. Następnego dnia poszedłem sprawdzić, czy udało się jej ujść z życiem. Niestety, kilkanaście metrów od miejsca gdzie ją widziałem, została tylko plama krwi i niestrawione wnętrzności. Prawdopodobnie wróciły tam psy z pobliskich gospodarstw, których nikt nie pilnuje.
<!** Image 2 align=none alt="Image 165726" sub="Wyłapane bezpańskie psy najczęściej trafiają do bydgoskiego schroniska dla zwierząt. Pozostawione w lesie sieją postrach wśród zwierzyny leśnej i spacerowiczów. Naprawdę mogą być bardzo niebezpieczne. Fot. Tymon Markowski">
Powszechna plaga
Według bydgoszczan podobne sytuacje zdarzają się w podbydgoskich miejscowościach.
- Część - szczególnie starszych - gospodarstw otwarta jest na oścież, a po podwórku biegają luzem psy - twierdzi pan Marcin z Tryszczyna. - Wolę sobie odpuszczać spacery po takich miejscach. Powinny zwrócić jednak na to uwagę straż miejska i policja. Rozumiem, że ktoś może spuścić psa i daje mu się wybiegać, ale musi go kontrolować. Zostawienie go przed domem i czekanie aż wróci może skończyć się tragedią. Za chwilę dowiemy się, że jakieś dziecko zostało pogryzione.
<!** reklama>
Mundurowi zapewniają, że na tego typu sytuacje starają się zwracać coraz większą uwagę. - W ubiegłym roku za brak zachowania środków ostrożności przy trzymaniu psów pouczyliśmy kilkuset bydgoszczan, wystawiliśmy 216 mandatów, a 29 spraw skierowaliśmy do sądu - mówi rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy, Arkadiusz Bereszyński. - Zgodnie z nowym taryfikatorem, za łamanie tych przepisów trzeba liczyć się z mandatem od 50 do 250 złotych. Szczegółowe zasady środków ostrożności przy dozorowaniu psa określa regulamin uchwalony przez radnych. Psa trzyma się na uwięzi, a w przypadku ras uznanych za agresywne lub mieszańców tych ras niezbędny jest także kaganiec. Dopuszcza się ich spuszczenie ze smyczy na terenach nieuczęszczanych przez większą liczbę osób, ale wyłącznie w kagańcu i to bez względu na to, czy jest to małe czy duże zwierzę. Nie można też tego robić na terenach leśnych.
Surowe kary
Myśliwi i straż łowiecka rezygnują ze strzelania do bezpańskich psów. Jednak jeśli strażnicy ustalą właściciela zwierzęcia, które zagryzło sarnę, nie skończy się na mandacie.
- Jeśli kilka psów trzymanych jest luzem, tworzy się sfora, która zwłaszcza zimą zagraża sarnom - mówi komendant posterunku Państwowej Straży Łowieckiej w Bydgoszczy, Wiesław Rygielski. - Prowadzimy kilka spraw, które są związane z zagryzieniem leśnej zwierzyny. Jeśli uda się nam ustalić właścicieli, będą musieli liczyć się z tym, że oprócz mandatu czeka ich także odpowiedzialność cywilnoprawna.
Atak psów traktowany jest jak bezprawne pozyskanie zwierzyny. Za zagryzioną dorosłą sarnę trzeba zapłacić blisko 7000 złotych.
WARTO WIEDZIEĆ
Gdy spotkasz w lesie psa - nawet wówczas gdy w pobliżu będzie jego opiekun - nie ryzykuj i nie podchodź. Jeżeli jest sam, tym bardziej staraj się go ominąć. Jeśli atakuje cię pies, nie wykonuj gwałtownych ruchów
i nie uciekaj. Nie patrz psu prosto w oczy. Przyjmij zwartą postawę. Spróbuj powoli opuścić teren. Gdy pies powali cię na ziemię, przyjmij pozycję embrionalną, z dłońmi splecionymi na karku, a przedramionami chroń uszy.