Abolicja podatkowa może zacząć obwiązywać już po wakacjach. Emigranci mówią - nie uwierzymy, jak nie zobaczymy.
- Pracowałam legalnie w Holandii podczas wakacji - miałam umowę, płaciłam dość wysokie podatki. Kiedy po powrocie do kraju przyszedł czas rozliczenia się z urzędem skarbowym, mój entuzjazm opadł. Musiałam wyłożyć jeszcze ponad 600 złotych... - wspomina pani Katarzyna.
Jest jednak szansa, że wakacyjna praca w tym roku nie będzie już miała podobnych konsekwencji. Rząd bowiem przygotował ustawę, która przewiduje abolicję podatkową dla emigrantów. To spełnienie przedwyborczych zapowiedzi premiera Donalda Tuska.
<!** reklama>Obecnie mamy dwa sposoby rozliczania się z fiskusem przez osoby, które pracowały zarobkowo za granicą. - W zależności od kraju, w którym podjęły zatrudnienie rozliczają się metodą wyłączenia z progresją (Wielka Brytania czy Irlandia - bardziej korzystną) czy metoda odliczenia proporcjonalnego (Holandia, Belgia, Dania, Austria, Finlandia - mniej korzystną) - mówi Aneta Włoszczyk, kierownik referatu podatku dochodowego w II US w Bydgoszczy.
- To głównie emigranci zarobkowi z drugiej grupy skorzystają z abolicji podatkowej. Projekt zakłada, że będą mogli złożyć PIT-AZ i dokumenty potwierdzające uzyskane wynagrodzenie, żeby starać się o umorzenie podatku. Dotyczy to osób pracujących za granicą w latach 2002-2007.
Dodatkowo ustawa zapowiada ulgę podatkową dla tych, którzy będą rozliczać się niekorzystną metodą w przyszłości, tak, aby zrównać róznice w opodatkowaniu zarobków emigracji. Osoby, które jednak postanowiły się rozliczyć już z fiskusem, dostaną zwrot podatku dochodowego (różnicę między podatkiem obliczonym zgodnie z metodą odliczenia proporcjonalnego a podatkiem obliczonym metodą wyłączenia z progresją).
Nie mogą w to uwierzyć osoby, które nadal pracowały na Wyspach.
- To złodziejstwo, że każe mi się płacić dwa razy za moją ciężką pracę - denerwuje się pan Krzysztof. - Nie wierzę w żadne obietnice jednego podatku. Nie zamierzam się w ogóle zgłaszać do skarbówki i ujawniać z tym, że kiedyś zarobiłem poważne pieniądze na Wyspach. Nie chcę sam sobie zaszkodzić - mówi mężczyzna.