https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pokój w akcji, czyli Grecy na ulicach

Natalia Kucharska
Peace in action (Pokój w akcji) - obecnie w Grecji takie napisy można spotkać praktycznie na każdym rogu.

Peace in action (Pokój w akcji) - obecnie w Grecji takie napisy można spotkać praktycznie na każdym rogu.

<!** Image 2 align=right alt="Image 104293" sub="Podpalone przez anarchistów kosze na śmieci w centrum Salonik / Fot. Natalia Kucharska, Grzegorz Roszkowski">Ten piękny kraj, wielu osobom kojarzący się ze wspaniałą pogodą i plażami, ogarnięty jest zamieszkami, które wcale nie przypominają wakacyjnej sielanki.

Po sobotniej tragicznej śmierci 15-letniego Aleksisa Andreasa Grigoropulosa ludzie wyszli na ulice wszystkich dużych miast: Aten, Salonik, Patry, Heraklionu, Chanii. Rozpoczęły się demonstracje, które w efekcie zakończyły się aktami wandalizmu i starciami z policją. W ruch poszły kamienie, koktajle Mołotowa, ziemniaki z wbitymi żyletkami.

Apogeum tych wydarzeń miało miejsce w poniedziałek, kiedy o godzinie 20.30 na ulicy w drugim co do wielkości mieście greckim - Salonikach - manifestowało ok. 15 tys. osób. Zaczęło się od pokojowego marszu, w którym młodzież wykrzykiwała hasła antypaństwowe. Na końcu pochodu szli anarchiści, którzy niszczyli dosłownie wszystko. Kosze na śmieci wyprowadzili na ulice i podpalili, żeby odciąć drogę policji. Niszczono banki, restauracje, sklepy, kioski, samochody. Nie pomogły rolety antywłamaniowe. Jedna osoba je podnosiła, druga zbijała szybę, a trzecia wchodziła do środka i podpalała. Wszystko to odbywało się przy oklaskach i okrzykach zadowolenia ze strony gapiów. Sklepy z drogą odzieżą i sprzętem elektronicznym zostały okradzione. Zdarzało się, że na ulicy można było znaleźć nowy, jeszcze oryginalnie zapakowany telefon komórkowy, który złodziej zgubił, bo wyniósł ze sklepu tyle rzeczy, że po prostu wypadały mu z rąk.

<!** reklama>Odniosłam wrażenie, że policja była zaskoczona zaistniałą sytuacja. W niektórych miejscach ustawione były grupy ok. 15 policjantów, którzy na widok tłumu uciekali!!! Byłam świadkiem jak straż pożarna również uciekała, mimo że pół ulicy stało w ogniu. Najgorsza sytuacja była jednak na uniwersytecie. Greckie prawo stanowi, że policja nie może wejść na jego teren. Anarchiści zajęli wszystkie wydziały. Na główną ulicę zostały wyniesione i podpalone ławki. Udało mi się dostać do wnętrza politechniki. W całym budynku unosi się zapach benzyny, powybijane są szyby, połamane drzwi, wyrwane poręcze.

Napisy na ścianach głoszą „Śmierć dla zabójców”, „Mordercy, wracajcie do domów, teraz my mamy władzę”. Na głównym budynku administracyjnym grupa ludzi napisała: „Zginął 15-latek - państwo jest mordercą - teraz czas na odwet”. W zamieszkach biorą udział trzy grupy. Studenci, którzy stanowią największą z nich (nie niszczą niczego, tylko wykrzykują hasła), anarchiści, których jedynym celem jest zniszczenie, i dzieci mające od 9-15 lat, które przyszły dla zabawy i aby coś potłuc.

Wszystkich łączy świetne przygotowanie. Na twarze mają nałożone kremy odporne na gaz łzawiący, twarze zakryte chustami, a w ręku kaski motocyklowe i pałki. Wieczorami nad głowami mieszają się koktajle Mołotowa i gaz łzawiący. Nawet rano jeszcze czuć pozostałości obu broni. W środę jedni sklepikarze, nie chcąc już podliczać strat, zabrali wszystkie towary z półek, inni swoimi wystawami starali się zjednoczyć z manifestującymi. Pytając studentów, co sądzą o zamieszkach i jak oni tłumaczą zniszczenia usłyszałam: - Mnie nie interesują zniszczenia - mówi Dimitris Vasiloudis - ani to jak Grecja wygląda na arenie międzynarodowej. Mnie interesuje fakt, że policja jest bezsilna wobec wandali, a to nie daje nam poczucia bezpieczeństwa. Zniszczenia na ulicach są wynikiem złości za śmierć dziecka, a temperament Greków na pewno nie pozwoli szybko im się uspokoić.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski