<!** Image 1 align=left alt="Image 29895" >Niedawno Roman Giertych zapowiedział amnestię dla tych, którzy oblali tegoroczną maturę. Teraz obiecuje otwarcie bocznej furtki także dla zeszłorocznych maturzystów. Reakcja była szybka. Prof. Tadeusz Luty, szef Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, zapowiedział, że uczelnie, broniąc się przed obniżeniem poziomu, przywrócą egzaminy wstępne. No to amnestyjni maturzyści mogą teraz podziękować panu ministrowi.
Środowisko akademickie nie ma monopolu na rację. Spadek poziomu na uczelniach to jeden ze skutków komercjalizacji nauczania, co częściowo obciąża również to środowisko. Ale tym razem argumenty profesorów są mocne. Uczelnie zrezygnowały z egzaminów wstępnych nie dla kaprysu, tylko dzięki nowej maturze, sprawdzanej poza szkołą, przygotowywanej według zasad gwarantujących obiektywną ocenę. Łamiąc przyjęte zasady, minister wyrzucił tę umowę do kosza. Nic więc dziwnego, że uczelnie wycofują się ze swoich zobowiązań.
<!** reklama right>Bałagan wywołany przez ministra Giertycha próbuje się tłumaczyć wyrównywaniem szans. Bzdura. Państwo nie może lepiej wyrównywać szans niż dbając o to, żeby młodzi ludzie żyli w kraju, w którym prawo jest równe dla wszystkich i nie działa wstecz, w którym dla politycznej popularności nie zmienia się reguł podczas gry. Po Romanie Giertychu w MEN nie spodziewałem się niczego dobrego. To, w jaki sposób ośmiesza on dziś moje państwo, potwierdza te obawy. I jeszcze jedno: nie byłoby kuriozalnego pomysłu nowej amnestii, gdyby nie poparcie politycznych sojuszników z premierem Kaczyńskim na czele. A więc panu premierowi też możecie podziękować.
