<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Jak powszechnie wiadomo, wszystkiemu winni są kibice. Gdyby nie ich szowinizm, to już od dawna budowalibyśmy pomniki przyjaźni bydgosko-toruńskiej w Złejwsi Wielkiej, a może nawet w Solcu. Bo przecież nic nas nie dzieli, a wszystko łączy... Zawsze się zastanawiam, czy wciskający publice takie mądrości lokalni myśliciele choć trochę w to wierzą, czy tylko z premedytacją zaklinają rzeczywistość. Bo nie czarujmy się: dwa największe miasta naszego województwa - zaczątek aglomeracji - różni wiele. Tak wiele, że i Bydgoszcz, i Toruń mogą na tym sporo wygrać.
<!** reklama>O tych różnicach mówiono zresztą przy okazji montowania strategii promocyjnych dla obu miast, a ponieważ mówili eksperci z zewnątrz, więc przynajmniej nikt nie zarzucał im „kibicostwa”. Pomysł „Eskadry” na Bydgoszcz podoba mi się mniej, pomysł na Toruń bardziej - w obu miastach powtarzano jednak do znudzenia, że absolutnie obowiązkowe jest twórcze wykorzystanie potencjału partnera. Bo to wszystkim zapewni „wartość dodaną”.
I słusznie. Trafił więc do mnie pomysł na promowanie biletu aglomeracyjnego poprzez unikatowe atrakcje sąsiada (piszemy o tym obok), a nie żadne tam „taniej dojedziesz do roboty”. I choć przygody marszałka z kolejnictwem jak na razie udane są tak sobie (na wojewódzkim spotkaniu opłatkowym znani złośliwcy szeptali nawet złowrogo „Arriva-derci”), to teraz może być nieźle.
A co do kibiców... Niestety, nie mamy już spotkań derbowych ani w piłkę nożną, ani w hokeja. Teraz odpadł nawet żużel. Zostawmy więc tych kibiców w spokoju.