Piłeś? Nie jedź! Jak się okazuje, ta stara maksyma jest obca znacznej części kierowców. Opamiętanie przychodzi zwykle wtedy, gdy spowodują tragedię lub wpadną w ręce policji.
<!** Image 2 align=right alt="Image 80357" sub="W marcu 2006 roku, po śmierci Cezarego i Michała Pająkowskich, młodzież zorganizowała marsz milczenia w proteście przeciwko pijanym kierowcom Fot. Marek Wojciekiewicz
">Zatrzymani przez funkcjonariuszy kierowcy, którzy wypili „kilka głębszych”, próbują się zwykle ratować oferując im łapówkę. A to wpędza ich w jeszcze większe problemy.
Tak było w poniedziałek w Dolnej Grupie. Kilka minut po 15 patrol drogówki zatrzymał do kontroli opla omegę. Zachowanie i woń oddechu kierowcy wzbudziły podejrzenie policjantów, więc przebadali go alkometrem. Jak się okazało, miał 3,25 promila alkoholu w organizmie. Mężczyzna przestraszył się odpowiedzialności karnej i zaoferował 3 tysiące koron szwedzkich (około 1100 złotych) w zamian za puszczenie go wolno. Policjanci nie przyjęli oferowanej łapówki i zawieźli go do policyjnego aresztu. Odpowie teraz z dwóch paragrafów - za jazdę pod wpływem alkoholu i próbę przekupienia funkcjonariusza. Grozi mu do 8 lat więzienia.
Mimo wprowadzonych w 2006 r. zaostrzonych zasad postępowania (wysokie grzywny, rekwirowanie samochodów i obciążanie delikwentów kosztami ich parkowania) liczba pijanych kierowców w powiecie świeckim nie maleje. W 2005 r. zatrzymano ich 486, rok później 567, a w 2007 r. - 569.
<!** reklama>W ciągu ostatnich trzech lat doszło do kilku wypadków drogowych, które poruszyły opinię publiczną. W marcu 2006 r. w Świętem, z winy pijanego kierowcy, zginęli nauczyciel biologii z Gimnazjum nr 1, Cezary Pająkowski i jego 14-letni syn Michał. Obaj wracali z Grudziądza z meczu Polpaku. Młodzież zorganizowała wówczas w Świeciu marsz milczenia w proteście przeciwko pijaństwu na drogach.
W sierpniu 2005 roku 20-letni Sławomir Kmieciak z Zalesia Królewskiego pojechał rowerem do odległego o kilkanaście kilometrów Franciszkowa koło Bukowca. Około godziny 20 od strony Tucholi jechał daewoo matiz, którym kierował 50-letni bydgoszczanin. Był pijany. Miał ponad 2 promile alkoholu. Sławomir Kmieciak był sto metrów od domu swojej dziewczyny, kiedy daewoo uderzyło w tył jego roweru. Chłopak został przewieziony do szpitala w Świeciu, ale zmarł w godzinę po operacji.
W listopadzie 2005 r. 52-letnia Bożena Pawicka z Gruczna została przejechana... we własnym ogródku. Ford escort, którym jechał 19-letni Szymon Z., wypadł na pobocze na prostym odcinku drogi i staranował drewniany płot, ogradzający dom i ogród Bożeny Pawickiej. Chłopak miał 0,76 promila alkoholu. Kobieta ze złamaną miednicą i urazem kręgosłupa trafiła do szpitala w Świeciu. Spędziła tam ponad pięć tygodni.
- Każdy, kto siada za kierownicą po wypiciu alkoholu, to potencjalny zabójca. Gdyby kierowca tamtego samochodu był trzeźwy, mój syn by teraz żył. Takich ludzi należy surowo karać, żeby ponieśli konsekwencje swojej bezmyślności - powiedziała „Expressowi” Teresa Kmieciak, matka Sławomira.