Pięć groszy trenera, jeden piłkarzy [komentarz o Zawiszy]
Jeśli lider, w jakiejkolwiek nie byłby teraz formie, przegrywa na boisku zdecydowanego outsidera (w 18 meczach tylko cztery remisy i to z zespołami-sąsiadami niedoli w dole tabeli) to znaczy, że w tej lidze wszystko jest możliwe. Jeśli nikomu z warszawskiej centrali nie chce się ruszyć d..y 11 kilometrów do Ząbek (17 minut samochodem), aby przekonać się, że jak sygnalizowali od czwartku gospodarze, boisko jest oblodzone tak bardzo, że na sobotni mecz z Olimpią Grudziądz nie będzie gotowe i każe się przyjeżdżać gościom na „wycieczkę”, to znaczy że rozgrywki cały czas sterowane są zza biurka.
<!** reklama>
I elastyczności tu za grosz. Nie dziwię się, że grudziądzanie będą domagać się od PZPN zwrotu kosztów wyjazdu (chyba ok. 8 tysięcy złotych?), bo ja też byłbym zniesmaczony po zmuszeniu do krajowej turystyki wbrew rozsądkowi. Niekiedy bywa jednak tak, że komuś bardzo zależy, aby zagrać mimo „ale”. Trenerowi Bogusławowi Baniakowi zależało. Mecz Miedzi Legnica z Kolejarzem Stróże umożliwił kilku jego piłkarzom wyczyszczenie się z kartek przed ważnym spotkaniem z Zawiszą. A że przy okazji „Bebeto” stracił dwa punkty? No cóż, skutki uboczne i niedyspozycja jego podopiecznych. Traci punkty lider Flota (choć „lider” to już jest mocno na wyrost), tracą Cracovia i Miedź, traci też Zawisza. Szkoda, że znaleziona przed meczem na murawie przez trenera Jurija Szatałowa 5-groszówka nieprzekuta została przez piłkarzy w 3-punktową zdobycz. Oby te mecze przyjaźni (wcześniej 0:0 z Tychami i 1:1 z ŁKS) nie kosztowały nas zbyt dużo na koniec sezonu.
Marek Fabiszewski
