<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Roman Giertych, zwany przez złośliwych internautów Zenkiem, nie wróci. Tak przynajmniej oświadczył, choć na 99 procent. Jego wierny poseł Wierzejski potwierdził zaraz, że szef rzeczywiście posprzątał ministerialne biurko - niby przed urlopem, ale w razie czego solidnie. I co? I nic. Nawet pokazowe sprzątanie wodzowi LPR nie wyszło.
News o ministrze czyściochu zaraz przykryły nowe wiadomości, niestety, również te tragiczne, a głowacze od analizowania tego, kto, jak i co chce ugrać na kryzysie rządowym, szybko zajęli się czymś innym. Jednego możemy być pewni - w szkołach raczej szlochać nie będą. I to nie tylko dlatego, że są wakacje.
<!** reklama right>A dawno nie było ministra, który w naszej edukacji narobił tyle szumu. Pomysłami strzelał seriami - a wśród tych dziwnych sporo było też ciekawych, ba, niektóre nawet robiły nadzieję na pozytywne zmiany. Niestety, największym zagrożeniem dla tych zmian okazał się sam minister, budzący rekordową niechęć i z czasem irytujący niekonsekwencją nawet tych, którym nie przeszkadzał jego ideowy plecak. Opozycja zresztą młóciła w ten „miękki” punkt koalicji na całego. Ktoś dowcipnie skomentował to tak, że gdyby nawet Giertych rozdawał sztabki złota, to zaraz by się na niego rzucono, że taki duży, a tylko po jednej rozdaje.
Ostatnie miesiące to już jednak kompletne zaplątanie się w ideologiczne i polityczne wnyki. A polska szkoła potrzebuje autorytetu, który wyprowadzi ją z pułapki, w którą wpędzili ją różni fachmani i urzędnicy od edukacji. Roman Giertych nie ma na to szans. Może więc na jego przedwyborczych zapasach z PiS wygra polska szkoła? Czyli nasze dzieciaki.