Miejscem akcji była Akademia Kulinarna Sadkiewicz. Trudno o lepsze miejsce do zorganizowania takiego castingu, zważywszy na to, że jeden z założycieli akademii, dr Józef Sadkiewicz, chętnie dzieli się opowieściami o swoich niesamowitych kulinarnych przygodach, a trzeba przyznać, że wiedzę i pasję ma ogromną. Poza tym, można było zaprosić uczestników do świetnie wyposażonej kuchni.
[break]
Niestety, skończyło się tylko na dość smakowitych rozmowach, co prawda, na prośbę organizatorów niektóre ich fragmenty przemilczamy, ale tajemnicą nie jest, że część przesłuchiwanych w castingu o kuchni pojęcia nie miała. Na przykład pewna młoda bydgoszczanka zadeklarowała wprawdzie, że jest gotowa rzucić studia, by uczestniczyć w programie, ale nie potrafiła powiedzieć, jaki jest główny składnik sosu carbonara, wymieniwszy wcześniej kuchnię włoską jako ulubioną. Z kolei chłopak spod Barcina wyznał, że uwielbia gotować i robi to często, że jest fanem kuchni świata, a na pytanie, co ostatnio interesującego ugotował, padła odpowiedź: „ziemniaki zapiekane”.
Najzagorzalszych miłośników Wojciecha Modesta Amaro prowadzący przesłuchania prosili o podanie choć jednego przepisu swojego idola. Niejeden się na tym pytaniu ugotował. Pani Maria z Bydgoszczy trzymała się twardo.
- Pana Amaro cenię za jego wytrwałość, pracowitość, przecież jest z zawodu elektrykiem (w rzeczywistości ukończył technikum elektroniczne), a zaszedł bardzo wysoko...Prowadzące casting popatrzyły na siebie znacząco. Spojrzenia wymieniły także, gdy na krzesełku przed okiem kamery zasiadł pan Marcin, kucharz ze „Słonecznego Młyna”, bo zna się chłopak na rzeczy, wie, z jakich kawałków składa się wołowina, opowie o egotycznych rybach, a szef pewnie da mu urlop na czas trwania programu, bo podobną deklarację złożył, gdy jego podwładny, niestety bez powodzenia, startował do Top Chefa. Więcej o kulinarnych zmaganiach w piątkowym wydaniu „Expressu.