Najmodniejsze japonki za pół ceny - niezbędne! Kostium jednej z ekskluzywnych marek przeceniony aż o 70 procent - konieczny! I któż z nas potrafi oprzeć się wyprzedażom?!
<!** Image 2 align=right alt="Image 123197" sub="W tym roku letnie wyprzedaże zaczęły się wyjątkowo wcześnie - sklepy oferują już artykuły, których cena została obniżona nawet o 70 procent / Fot. Radosław Sałaciński">W tym roku zaatakowały wyjątkowo wcześnie. Pierwsze sklepy obniżyły ceny o 30 procent już na początku czerwca, a teraz w ich witrynach widnieją już informacje o spadku cen o połowę. Gdy od tego weekendu dołączą do nich kolejne, ceny spadną o następne 20 procent.
- Tylko 10 złotych taniej, też mi obniżka... - wybrzydza drobna brunetka i odkłada towar na półkę. W „Pretty Girl” ogląda czarną, trykotową bluzeczkę, przecenioną z 49 na 39 złotych. - Ta biała też ładna, ale za droga. 89 złotych za kawałek płótna? Nic z tego. Nie biorę - żali się ekspedientce.
Ci, którzy czyhają na okazje, pojawią się w centrach handlowych dopiero dzisiaj. Po 20 czerwca sklepy rozpoczynają największe letnie wyprzedaże. Ci, którzy zaczęli jako pierwsi, Kazar i Bolero, obniżają ceny o 70 procent. Za pół ceny będzie można kupować w Promod, Mango, Ochniku, Simple i Marconim. Kto poluje na marki ekskluzywne zaoszczędzi najmniej. Hugo Boss, Mexx i Pierre Cardin tną ceny o 30 procent.
<!** reklama>- Jako centrum handlowe rozpoczynamy letnią wyprzedaż 20 czerwca, czyli dokładnie tak samo, jak w zeszłym roku. Obserwujemy jednak, że niektórzy najemcy rozpoczęli sezon nieco wcześniej, nawet przed Bożym Ciałem. Choć słyszy się, że jest to spowodowane kryzysem i zalegającymi w magazynach towarami, ja się z tymi opiniami nie zgadzam. Nie narzekamy na brak klientów, a sklepy, jak zawsze, muszą się przygotować do wprowadzenia jesiennych kolekcji, które pojawiają się na półkach w sierpniu - wyjaśnia Katarzyna Puszka-Walenciak, specjalistka do spraw marketingu w Focus Mall Bydgoszcz.
Weekendowe tłumy na zakupach nie pozostawiają złudzeń: Polacy kochają wyprzedaże. Choć sceptyków wśród nich nie brakuje.
- Na prawdziwe wyprzedaże jeździ się do Berlina lub Londynu. Tam markowe ciuchy jeszcze przed obniżką są o połowę tańsze niż w naszych sklepach. Nawet wliczając w to cenę biletu, tam i z powrotem, wciąż się opłaca - uważa Piotr, bydgoszczanin, który właśnie przyjechał z Londynu na krótkie wakacje.
I sporo w tym spostrzeżeniu racji, co potwierdzają sami sprzedawcy.
- Nie łudźmy się, że jak ktoś sprzedaje towar za pół ceny, to nic nie zarabia. Skoro sklep obniża ceny o 70 procent, to oznacza to, że marżę ma na podobnym albo wyższym poziomie - zdradza nam anonimowo jeden z handlowców i dodaje, że przeciętna marża sprzedawcy to 40-70 procent. - Sklep to nie instytucja charytatywna i musi na siebie zarabiać, także w sezonie wyprzedażowym. Przecież z czegoś czynsz i pensje pracownikom trzeba płacić - dodaje.
Co więc robić, by zakupomanii nie ulec? Prostej recepty nie ma, bo, jak przekonują psychologowie, handlowcy doskonale wiedzą, co robią, wykorzystując na wyprzedażach... regułę niedostępności.
- Człowieka pociąga to, co jest niedostępne albo dostępne, ale w bardzo niewielkiej ilości. A wyprzedaże to przecież krótkotrwałe okazje. Sprzedawca sprawia wrażenie, że towar zaraz się skończy i drugiej takiej szansy nie będzie. Na tej regule oparte są właśnie hasła typu: „Tylko dziś możesz kupić telewizor za pół ceny” czy „Sprzedajemy ostatnie 200 sztuk po obniżonej cenie”. Dopiero po przyjściu do domu, gdy towar leży spokojnie w szafie, uświadamiamy sobie, że wcale nie był nam potrzebny - wyjaśnia Remigiusz Koc, psycholog społeczny.
