<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/szczepanski_artur.jpg" >Najbardziej uradowała mnie informacja, że zabrakło pieniędzy na odprawy dla posłów. Naszych pieniędzy, za które posłowie niemal codziennie urządzali nam kosztowne, za podatników kasę, przedstawienia. Do poziomu parlamentarzystów dostosował się rząd, a niemal każdy z jego resortów zasługiwał na miano ministerstwa głupich kroków. Resorty rządowe sprawiedliwie podzieliły się filmowymi gatunkami - od komedii po dramaty. Nie przeszkadzało to, oczywiście, abyśmy każdego dnia słyszeli, iż mamy do czynienia z najlepszym rządem od narodzin Chrystusa. Było, więc i strasznie i śmiesznie, zwłaszcza w momentach, gdy w roli sejmowego dozorcy obsadzono uzbrojonego w maczugę, zamiast laski, marszałka Dorna.
Mojego złego zdania o zakończonej kadencji nie jest w stanie zmienić fascynujące, bo kampanijno-wyborcze, tempo uchwalania ustaw i jednomyślność posłów, którzy jeszcze do wczoraj nie byli w stanie się dogadać co do tego, która jest godzina. Za parę miesięcy przekonamy się, czy z tego, co uchwalono, nie trzeba będzie się wstydliwym rakiem wycofywać.
<!** reklama right>Sejm na czas jakiś opustoszeje, ale niestety, większość z tych kiepskich aktorów wróci na Wiejską dokończyć zaplanowanego dwa lata temu dzieła. Pamiętajmy jednak, że taka okazja jak wybory zdarza się raz na jakiś czas i warto z niej skwapliwie skorzystać i odprawić z kwitkiem tych wszystkich, którzy przez dwa lata torturowali nas z upodobaniem własnymi obsesjami, doprowadzając parlament do politycznej plajty. Nawet słynne powiedzenie - „jaka piękna katastrofa” - nie może mi przejść przez gardło.
