https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Oda do starości

Mariusz Załuski
Pamiętacie ten żarcik z pewnej komedii, w której amerykański producent mówi, że jeśli nowy film będzie wybitnym nudziarstwem, w którym nie wiadomo, o co chodzi, to się go najwyżej wyśle na festiwal do Europy? I nagroda wtedy jak w banku? Żarcik taki sobie, do tego lekko zwietrzały, bo w Europie niektórzy magicy kręcą dziś filmy bardziej amerykańskie niż Amerykanie.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Pamiętacie ten żarcik z pewnej komedii, w której amerykański producent mówi, że jeśli nowy film będzie wybitnym nudziarstwem, w którym nie wiadomo, o co chodzi, to się go najwyżej wyśle na festiwal do Europy? I nagroda wtedy jak w banku? Żarcik taki sobie, do tego lekko zwietrzały, bo w Europie niektórzy magicy kręcą dziś filmy bardziej amerykańskie niż Amerykanie.

Dowcip jednak przypomina nam trudne dzieje Woody’ego Allena. Jednej z najważniejszych postaci dla kultury pop paru dekad, a i dla kultury wysokiej też.

<!** reklama>Ładnych paru dekad zresztą, bo pan Woody, którego „Co nas kręci, co nas podnieca” wchodzi w ten weekend do polskich kin, kończy w tym roku 75 lat. I ciągle jeszcze może - co jakiś czas nie tylko nas rozśmieszyć, ale i skłonić do dumania nad rozterkami duszy prostego inteligenta, co to kocha, lubi i szanuje, a czasami jeszcze żywi wobec bliźnich uczucia bardziej mroczne. Tyle że to nie przypadek, iż Allen swoich kilka ostatnich filmów nakręcił czy to w Londynie, czy w Barcelonie. Bo moc starszego pana docenia dzisiaj głównie Europa. Dla amerykańskiej kultury pop, niestety, Allen jakby zaczął znikać.

Pan Konigsberg - bo takie jest prawdziwe nazwisko reżysera - miał oczywiście w swojej karierze różne okresy. I ten wariacko śmieszny, i ten najlepszy, kiedy inteligenci Nowego Jorku i reszty świata widzieli się jak w lustrze w jego filmach, i ten pełen niezbyt pociągających momentów w latach 90. Tak na marginesie - okazywało się, że ci inteligenci z Ameryki mają często rozterki jakoś wyjątkowo podobne do dylematów naszych głowaczy, choć wtedy dzieliło ich przecież wszystko... Twórca „Annie Hall” zostawił też po sobie parę kamieni milowych kultury masowej, choćby Zeliga - symbol przystosowania totalnego - który oderwał się już od filmu i żyje własnym życiem.

Ostatni, europejski okres sprawił, że Allen odmłodniał. Dalej ma swoje obsesje, ale opowiada o nich tak, że są strawne nawet dla generacji wideoclipowych produkcyjniaków. Po prostu najmłodszy facet w tym wieku.

I tylko nijak się to ma do jego popularności. Woody Allen długo robił za świątka kultury masowej - był wymieniany z uwielbieniem przez tłumy, którym w jego filmach podobały się te najbardziej przaśne dowcipasy. No ale Allen to było ognisko, przy którym ogrzewano się chętnie i którego wypadało wymieniać jako idola. I choć szanowano jego ideologiczne wyrywanie się kulturowym hamulcom, to jednak romans z adoptowaną córką sprawił, że szczęka opadła nie tylko porzuconej Mii Farrow.

Przyznam, że Allen jako aktor bawił mnie zawsze tak sobie - mówiąc szczerze, bardziej trafiają do mnie te filmy, w których sam nie gra. Zresztą komik staruszek to nie jest najlepszy pomysł. Za to staruszek obrazoburca, jak najbardziej. Bo z wiekowymi ludźmi jest jak z dziećmi - wolno im więcej. I mam wrażenie, że Allen walnie nas jeszcze między oczy.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski