Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obyś własne dzieci uczył... w domu

Redakcja
Człowiek zdobywa wiedzę przez całe życie, ale czy musi 12 lat spędzać w szkolnej ławie? Około 1500 polskich rodziców uznało, że ich pociechom łatwiej będzie poznawać świat z perspektywy domowych pieleszy, mając za belfrów matkę i ojca.

<!** Image 3 align=none alt="Image 219247" sub="Nauka w domu wymaga spełnienia jednego warunku: stałej obecności przynajmniej jednego rodzica. Sprawdzianem dla domowych nauczycieli są zaś wyniki rocznych albo śródrocznych egzaminów szkolnych ich dzieci. [Fot. Thinckstock]">

Człowiek zdobywa wiedzę przez całe życie, ale czy musi 12 lat spędzać w szkolnej ławie? Około 1500 polskich rodziców uznało, że ich pociechom łatwiej będzie poznawać świat z perspektywy domowych pieleszy, mając za belfrów matkę i ojca.

W przypadku państwa Kowalików spod Bydgoszczy oczywiste było, że ich córka Majka (dziewczynka zdała w tym roku do trzeciej klasy) najlepiej na szkolnej edukacji nie wyjdzie. Ta ruchliwa drobna blondynka, jedna z trzech najlepszych uczennic w swojej podstawówce, na lekcjach albo potwornie się nudziła, albo... nie nadążała, gdy nauczyciel proponował raz po raz wychodzenie wysoko ponad poziomy, żeby zaspokoić ambicje klasowych geniuszów.<!** reklama>

- Te wahania naprawdę mnie irytowały. Córka zbyt często traciła czas przez nieustanne powtórki materiału dla słabszych uczniów - wyznaje pani Barbara, mama trzecioklasistki. - Postanowiłam zareagować niekonwencjonalnie i za zgodą dyrekcji zabrałam Majkę ze szkoły. Paradoksalnie, miałam tę komfortową sytuację, że byłam akurat na bezrobociu. Czasu i dobrej woli mi nie brakowało. Zostałam nauczycielką własnego dziecka i od razu odczułam największy plus tej decyzji. Jaki? Kameralność, spokój. W naszej domowej szkole jest obecnie tylko dwoje uczniów (do córki dołączył synek Igor, pierwszoklasista) i jeden nauczyciel. Żadna szkoła nie daje takiego komfortu. Poza tym, moje dzieci pozostają sobą, nikt nie wtłacza ich w żadne szablony...

Semestr w dwa miesiące

W Grudziądzu mieszka Barbara Ferek z synem Antosiem. Gdy pani Barbara przez ponad pół roku chorowała, lekarze zalecili jej pilny wyjazd rehabilitacyjny do uzdrowiska na drugim końcu Polski.

- Nie miałam wyjścia, musiałam zabrać Antosia z sobą. Szkoła zezwoliła na ponad miesięczną absencję syna (chodził wtedy do pierwszej klasy), ale w porozumieniu z jego wychowawczynią ułożyłam plan pracy na każdy dzień mojego leczniczego pobytu. Uczyliśmy się zwykle około dwóch godzin dziennie - wspomina mama. - Po powrocie do szkoły okazało się, że Antoś ma opracowany materiał na pół semestru do przodu. Zastanowiłam się wtedy nad tym, ile minut lekcji przeznacza się realnie na naukę, a ile na rozmaite wątki poboczne. Podejrzewam, że przekazywanie wiedzy zabiera zaledwie około 15 minut. Pozostały czas to uspokajanie, tłumaczenie spraw organizacyjnych, a może nawet marnowanie czasu.

O szkolnictwie można mieć, jak widać, różne zdanie. W jednym ze swoich felietonów słynący z ciętego języka Wojciech Cejrowski stwierdził, że licząca ok. 200 lat polska edukacja, tu cytujemy wiernie słowa znanego podróżnika i komentatora rzeczywistości: „jest teraz parszywa”. Cejrowski wychwala za to system edukacji domowej, ćwiczony w Polsce przez stulecia.

- To niedobra koncepcja, gdy w jednej klasie siedzi grupa rówieśnicza, chłopcy i dziewczęta razem - tłumaczył Cejrowski w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi internetowej telewizji „Protestacja”. - Przecież oni się niczego od siebie nie nauczą. Od starszego brata dowiedziałby się pan więcej. On by sprzedał panu nawet to, czego pan jeszcze wiedzieć nie powinien. Z kolei, gdy ma się obok siebie młodszego brata, to patrząc na niego można się wiele dowiedzieć o sobie na zasadzie: „Jaki ja głupi byłem jeszcze cztery lata temu”. Cały ród uczy życia. Relacje międzyludzkie uczą. Uczymy się, m.in. obcując ze swoim dziadkiem. Znowu nie rówieśnicy, ale starsze pokolenie przekazuje cenne wiadomości, rady, których nie dostaniemy od równolatków...

Rodzinna szkoła

A tu mniej radykalna opinia. Pionierzy edukacji domowej w Polsce (sami uczyli swoje dzieci przez 12 lat, od 1991 roku), Izabela i Marek Budajczakowie, wcale nie twierdzą, że edukacja domowa jest lepsza od nauki w szkole. Przede wszystkim mają pozytywne doświadczenia ze swoich młodych lat spędzonych w szkole, ale mimo to dla swoich dzieci zaplanowali inną przyszłość (jak podkreślają, niczego im nie narzucając), chcąc dać młodym więcej możliwości poznawania świata. Początki nie były łatwe („Wicedyrektor szkoły mówiła wprost: „Oddajcie nam nasze dzieci”, dyrektor gimnazjum zabronił Emilii i Pawłowi przychodzić na lekcje religii, a burmistrz próbował nałożyć grzywnę na rodziców” - czytamy w artykule zamieszczonym na blogu pionierów). Później małżonkowie, z myślą o swoich naśladowcach, założyli Stowarzyszenie Edukacji Domowej (edudom.blox.pl, izabudajczak.blox.pl). Warto tam zajrzeć.

Wiedza o przepalonej żarówce

Swego czasu o domowej edukacji dla czworga dzieci pomyślał Mateusz Matyszkowicz, filozof, publicysta, od czerwca redaktor naczelny pisma i portalu „Fronda”. Zaznacza, że o tradycyjnym szkolnictwie także złego zdania nie ma. Docenia jego zalety, ale ma także gotową listę kontrargumentów, na przykład dotyczących tematu rzekomo kiepskiej socjalizacji dzieci „bezszkolnych”, bo o to bywa wielokrotnie pytany.

- Badania przeprowadzone na dzieciach uczących się w domu wskazują, że współczynnik socjalizacji u nich jest wyższy niż u uczniów szkolnych, ponieważ socjalizacja w domu przebiega w warunkach naturalnych, a nie w sztucznie stworzonej grupie. Czymże jest socjalizacja? - analizuje problem Mateusz Matyszkowicz. - Przystosowaniem do życia w społeczeństwie. Dziecko powinno się socjalizować w środowisku najbardziej zbliżonym do tego, w którym będzie żyło. Czy po maturze spotykamy się jeszcze z działaniem w ramach grupy rówieśniczej? Już nigdy. Żyjemy w społeczeństwie, w którym są osoby starsze, młodsze, bogatsze, biedniejsze, mniej lub bardziej inteligentne. I w tak zróżnicowanych środowiskach młode pokolenie powinno, moim zdaniem, dorastać, a nie być uczone wyłącznie zasad grupy rówieśniczej. Chodzi o to, by nauczyć się wchodzić w różnego typu relacje, które przynosi życie, a w obecnym systemie edukacji, gdy lekcje szkolne zajmują nierzadko cały dzień, po lekcjach uczestniczy się w zajęciach dodatkowych, a wieczorem i rodzice, i dzieci są już zmęczeni, głównym kontaktem pozostaje więc kontakt z rówieśnikami i z mityczną „panią”...

Dzieci państwa Matyszkowiczów: Marcelina (zdała do czwartej klasy), Ludwik (klasa druga), Róża (idzie do zerówki), Leon (dopiero raczkuje) mogą się spodziewać nie tylko nieco ponad godzinnego kontaktu z podręcznikiem dziennie („To konieczne, żeby zdać roczny egzamin zgodnie z podstawą programową, która nas obowiązuje” - tłumaczy tata), ale i wspólnych wypraw do muzeów, rodzinnego pieczenia ciasta, zajęć technicznych. No i nie ma klasycznego podziału na przedmioty.

- Jest taka anegdota o tym, jak rodzice uczący w domu wymieniają żarówkę - opowiada Mateusz Matyszkowicz. - Najpierw dziecko musi wykręcić żarówkę i to jest taki element WF, później razem z rodzicem ogląda tę żarówkę i razem się zastanawiają: „Dlaczego ona nie świeci?”. Gdy omawiamy działanie żarówki, warto wspomnieć o Edisonie. Otwieramy encyklopedię i czytamy biografię naukowca ze szczególnym zwróceniem uwagi na fakt, że uczył się w domu (podobnie jak: Pascal, Piotr Curie, Agatha Christie, Stanisław Ignacy Witkiewicz, Bill Gates i inni). Potem idziemy do sklepu. To jest okazja, żeby powiedzieć dziecku, czym się różnią od siebie żarówki, co to są waty. Wreszcie płacimy za żarówkę, czyli mamy praktyczny wstęp do ekonomii. Jak widać, wszystko się w życiu łączy. Na przykład podczas robienia ciasta można omówić stosowne zagadnienia z historii, chemii, fizyki, a przy okazji przeprowadzamy zajęcia techniczno-praktyczne.

Osobisty rozwój na sto procent

Jolanta Metkowska, dyrektorka Wydziału Wspomagania Edukacji Kujawsko-Pomorskiego Kuratorium Oświaty, argumentów „za” domową szkołą także przedstawia wiele.

- W nauczaniu indywidualnym dzieci mają możliwość pełnego rozwinięcia swoich zainteresowań - to pierwszy, jej zdaniem, plus domowej szkoły. - Mogą zająć się czymś, co je intryguje, zaciekawia. Czy szkoła daje czas na dociekanie? Czy struktura 45-minutowych odcinków edukacyjnych dokładnie opracowanych w postaci konspektu zajęć pozwala na indywidualny osobisty rozwój? A potem, po lekcjach i odrobieniu prac domowych, kto ma jeszcze siły na pasje? Poza tym, w rozkładzie zajęć są język polski, matematyka, przyroda, zajęcia komputerowe, technika... Tydzień po tygodniu to samo. Polski system edukacji nie daje możliwości wyboru. Uczeń ma zgodnie z edukacyjnym zegarmistrzem poddawać się zaplanowanemu dla niego czasowi. Czy to jest naturalne? Znamienne są słowa, które wypowiedział kiedyś Mark Twain: „Nigdy nie pozwoliłem szkole stanąć na drodze mojej edukacji”.


Warto wiedzieć

Domowe szkoły stają się coraz popularniejsze

W USA nauczanie domowe, wg Departamentu Edukacji, dotyczy 850 tys. uczniów, a wg organizacji propagujących home schooling - chodzi aż o 2,5 miliona dzieci. Kolejnym krajem, w którym nauczanie domowe dynamicznie się rozwija, jest Kanada. Powołano tam Stowarzyszenie Prawnej Obrony Praw Edukacji Domowej, chroniące prawa rodziców nauczycieli. W Australii liczba rodzin uczących własne dzieci w domu to ok. 15 tysięcy (od przedszkola do uniwersytetu). Anglia także nie stawia przeszkód prawnych przed tą formą kształcenia, a Irlandia ma ją zapisaną w Konstytucji. W Holandii można uzyskać zezwolenie na uczenie w domu ze względów religijnych. Udało się to stu rodzinom. Na Ukrainie uczenie w domu jest legalne, chociaż władze lokalne straszą rodziny utratą praw rodzicielskich. W Niemczech czterysta rodzin stara się zalegalizować całkowicie ten sposób nauczania. Więcej na www.eid.edu.pl.

Na naukę dziecka w domu musi wyrazić zgodę (odpowiednio wcześnie) dyrektor szkoły, zapoznawszy się wcześniej z opinią poradni psychologiczno-pedagogicznej.

Każdego roku dziecko uczone w domu zdaje przed szkolną komisją egzamin. Porażka skutkuje powtarzaniem klasy i powrotem do szkoły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!