https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

O zachowaniu się przy linii

Kiedy słynna niemiecka ośmiornica (czy raczej ośmiorniczek, bo kultowy Paul to chłopczyk) wydała swój ostatni werdykt, wybierając w głębi akwarium pojemnik z żarciem udekorowany flagą właściwego finalisty mundialu, uratowała sobie prawdopodobnie życie.

Kiedy słynna niemiecka ośmiornica (czy raczej ośmiorniczek, bo kultowy Paul to chłopczyk) wydała swój ostatni werdykt, wybierając w głębi akwarium pojemnik z żarciem udekorowany flagą właściwego finalisty mundialu, uratowała sobie prawdopodobnie życie.

<!** Image 2 alt="Image 153100" sub="Oprawa międzynarodowych imprez siatkarskich w naszym kraju jest powodem zazdrości innych drużyn i ekip Fot. Archiwum">Zanim tamtejsi pragmatycy rzucili się do prób ogarnięcia rozumem genialnych przepowiedni morskiego potwora, próbowano się zamachnąć na jego odnóża. Śmiał bowiem wcześniej Paul prawidłowo wskazać zwycięstwo Hiszpanów nad Niemcami. Prawdę powiedziawszy, i tak, i tak mógł mieć zwierzak przerąbane, bo hiszpański temperament i narodowe menu (składające się głównie z owoców morza) mogły doprowadzić do porwania oślizłej Pytii i wrzucenia jej triumfalnie do paelli. Teraz Paul nie miał wątpliwości i obwieścił, że w małym finale reprezentacja Klosego, Trochowskiego i Podolskiego zapewni Niemcom trochę radości. Jestem jednak dziwnie podejrzliwa, bo sama byłam kiedyś kreatorką (to dobre słowo) podobnego zdarzenia.

<!** reklama>W naszej (też trochę trochowsko-podolskiej) tradycji, jest pewien zwyczaj, związany z pierwszymi urodzinami dziecka. Stawia się, pamiętacie Państwo, na stole kieliszek wódki, pieniądze, różaniec oraz książkę i namawia malucha, by sięgnął po rzecz dla niego najatrakcyjniejszą. Wybór ma rokować na przyszłość. Jakiż był mój entuzjazm, gdy moje dziecię w stosownej chwili sięgnęło po książkę! Trochę wszystko popsuło marudzenie krewnego, że sytuacja jest zmanipulowana, bo książka była rażąco nowa, więc każdy by się zainteresował. To co, że miał rację, bo taką właśnie miałam nadzieję. I tak się okazało, że wróżba się sprawdziła, bo potomek czytać do dziś uwielbia (i, jak sądzę, ciągle przedkłada nad inne przyjemności). Co więc szkodziło biednemu Paulowi, że może mu do miski z małżami w czarno-czerwono-żółte pasy dosypali jakiegoś afrodyzjaka, żeby go przekonać do sięgnięcia w tę stronę? Niemcy - jestem pewna - i tak wygrają dziś ten mecz. I ośmiornica będzie syta, i legenda cała.

***

Fanatyzm kibiców wiedzie sportowych herosów ze szczytów uwielbienia do piekła nienawiści. Musiał tej presji doświadczyć ostatnio kompaktowy trener siatkarski, Raul Lozano. Uwielbiany kiedyś przez fanów polskiej siatki, stopniowo skłócał się z zawodnikami, działaczami i - brakiem sukcesów - odstręczał kibiców. I dziś postrzega się go głównie przez pryzmat uporu, a nie wicemistrzowskiego tytułu globu. Choć Argentyńczyk deklaruje, że kraj nad Wisłą nosi w sercu (jak Platformę Obywatelską prezydent-elekt RP), do katowickiego Spodka na ostatni mecz przyjechał ze swoimi nowymi niemieckimi podopiecznymi jak na wojnę. Przed kamerami Polsatu przy linii bocznej machał rękami, zasłaniał się ręcznikami i miotał zabawnie polskie przekleństwa. Choć mecz był o pietruchę, nagle, i działaczom, i zawodnikom obu stron zaczęły z nadęcia wyskakiwać oczy z orbit i eksplodować żyły szyjne. Śpiewany a capella przez 11 tysięcy ludzi na trybunach hym Polski przeszywał umysły, a światełka laserów kierowane z widowni w oczy serwujących Niemców przenikały oczy zawodników. Zupełnie przez przypadek, w chwilach zwątpienia siatkarzy, z głośników płynęły motywy muzyczne kolejno z: „Jak rozpętałem II wojnę światową”, „Czterej pancerni i pies” i „Stawka większa niż życie”. Ciekawa jestem, jaka artyleria zostanie dziś wywleczona na parkiet - bo czeka mnie (Państwo już znają widok i wynik) ostatni mecz sromotnie skopanej sportowo przez Polaków Ligi Światowej. Może na słupku sędziowskim usiądą (w strojach z epoki) Marian Kociniak, Janusz Gajos i Stanisław Mikulski...

***

A na koniec wszystkich pogodzi niezawodny w tym roku Tomasz Gollob. Nad Brdą mówi się o nim, bez względu na to czy jedzie dla Bydgoszczy, czy przeciw niej, po prostu Tomek. Bo jest nasz, nieodwracalnie tutejszy, godzien upragnionego żużlowego mistrzostwa świata. I to przykład na to, jak można wiernie i dobrze kibicować dobrym sportowcom.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski