- Nie ma tematu zmiany trenera reprezentacji Polski - zapewnił prezes PZPN Grzegorz Lato po spotkaniu z udziałem Leo Beenhakkera i Antoniego Piechniczka.
Holender przeprosił wiceprezesa związku ds. szkolenia za krytyczne uwagi wobec niego.
Spotkanie miało wyjaśnić kontrowersje i niedomówienia głównie między Beenhakkerem a Piechniczkiem, którego Holender zaatakował ostro w mediach.
Szczerze do bólu
- To było dobre, owocne i momentami szczere aż do bólu spotkanie - przyznał Grzegorz Lato. - Nie ma tematu zmiany trenera reprezentacji. Wszyscy mamy wspólny cel, jakim jest awans do mundialu. I to jest zadanie, które ma do wykonania Leo Beenhakker. A jeśli wyniki na MŚ będą dobre, to nie ma przeszkód, by pomyśleć o przedłużeniu umowy. Selekcjoner ma nasze poparcie.
Beenhakker podkreślił, że jego kontrowersyjny wywiad miał być rodzajem sygnału wysłanego do władz PZPN, że polski futbol ma wielkie możliwości, co pokazało choćby ostatnie zgrupowanie w Turcji, ale są one ukryte.
- Nie była moim celem prowokacja zmierzająca do rozstania z PZPN. Reprezentacja Polski to wciąż moja pierwsza opcja. Moją główną ambicją jest obecnie awans do mistrzostw świata - zaznaczył Holender.
<!** reklama>Selekcjoner przeprosił też Piechniczka za wypowiedź, że ktoś taki, jak on „dla niego nie istnieje”.
- Wczoraj przeprosiłem prezesa Latę, a dziś osobiście pana Piechniczka. Nie wypieram się tych słów, ale nie miałem prawa tak powiedzieć - przyznał selekcjoner.
- Na pewno zagrały emocje, ale wypowiedzi w takim stylu są niedopuszczalne - podkreślił Lato.
Nie czuł się najlepiej
Piechniczek przyjął przeprosiny Holendra i zapewnił, że postara się zapomnieć o całej sprawie, choć przyznał, że po wypowiedzi Beenhakkera „nie czuł się najlepiej”.
- Wiele sobie wyjaśniliśmy i mam nadzieję, że od tej chwili będziemy rozmawiać na innych „częstotliwościach”. Na pewno nie będę w jakikolwiek sposób przeszkadzał trenerowi, co więcej może on liczyć na moje pełne wsparcie i pomoc - dodał Piechniczek, w przeszłości dwukrotny trener naszej reprezentacji.
Na zakończenie spotkania panowie podali sobie ręce, choć w objęcia sobie nie padli.
- Nawet jeśli trener Beenhakker jest czasami zmęczony polską rzeczywistością, to chęć pracy z reprezentacją przeważa. Gdyby naprawdę miał dość tej roboty, to by się spakował i wyjechał - powiedziała rzecznik drużyny narodowej Marta Alf.(PAP)
Kowal o Piechniczku
- Kilka lat temu ukazała się książka naszego byłego reprezentanta Wojciecha Kowalczyka „Prawdziwa historia”. Oto, co na jej łamach „Kowal” pisał o Antonim Piechniczku:
- ”Piechniczek żył w swoim świecie i jego wiedza na temat nowoczesnej piłki ograniczała się do tego, co mu powiedział wice-selekcjoner Andrzej Zydorowicz.”
- ”Mecz [z Brazylią w 1997 roku - przyp. rk] oczywiście przegraliśmy, tylko 2:4, choć było już 0:4. Najśmieszniejsza z całego spotkania była odprawa przedmeczowa. Stanęło dwóch znawców, Piechniczek i Kulesza, i zaczęło robić obrońcom wodę z mózgu. - Uważajcie na rzuty wolne, bo Brazylijczycy grają tak, że jeden stanie, popatrzy, pocelebruje, a jak już wszyscy stracą czujność, to inny podbiegnie i uderzy! No to w meczu rzut wolny. Nasi obrońcy stanęli i czekają, aż Brazylijczycy zaczną celebrować. A tamci szast-prast, jeszcze się mur nie ustawił dobrze, a gość ustawił, zagrał, dziękuję, piłka w siatce. Ronaldo czy inny Romario już się cieszy, a Polacy wytrwale stoją i oczekują celebracji. To nie tak miało być! Potem czekałem w szatni na jakieś sprostowanie ze strony naszego sztabu, ale nie złożono żadnego oświadczenia, czemu Brazylijczycy tak szybko zagrali.”