<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/czarnowska_ewa.jpg" >Szef jednego z urzędów pracy zażartował niedawno, że chcąc być pewnym znalezienia pracy, należałoby wybrać studia w... seminarium. To żartobliwe właśnie podsumowanie relacji pomiędzy chętnie wybieranymi ścieżkami edukacji a potrzebami rynku. Ocena wszystkich pomysłów uczelni otwierających często kierunki zgodne z życzeniami (marzeniami) studentów, ale nieprzystających potem do prawdziwego życia. Tę sytuację można by rozszerzyć, a właściwie obniżyć, już do poziomu szkolnictwa średniego.
Od lat toczy się przecież batalia o przeniesienie punktu ciężkości z nauczania ogólnokształcącego na zawodowe. Właściwa dla zmieniającej się sytuacji gospodarczej, może trudna do przełknięcia dla wielu uczniów i ich rodziców, ale minimalizująca potem gorycz rozczarowania i frustrację bezrobociem. Stąd świetny, zdający egzamin ruch oświatowych władz Bydgoszczy, stawiający zaporę przyjęć do liceów ogólnokształcących na 100 punktach (na 200 możliwych do zdobycia). Eliminujący z rekrutacji tych, którzy wybierają ten typ szkoły z braku... innych pomysłów. Z jeszcze większą satysfakcją należy odnotować to, co się w samych ogólniakach dzieje. Z pobieżnego przeglądu ich oferty edukacyjnej należy docenić np. pomysł III LO w Bydgoszczy, które programowo wyposaża swoich uczniów w wiedzę z podstaw prawa i ekonomii - niezbędnych współczesnemu człowiekowi.
<!** reklama>Jeszcze większe brawo dla I LO, które od przyszłego roku „uwalnia” nauczanie języków obcych. Koniec z nieśmiertelną nauką tego języka, który wybierze za ucznia szkoła. W „jedynce” nowocześnie dostrzeżono to, że edukacja musi być dziś procesem spójnym, żeby służyła nie szkole, a uczniowi. Bo ten uczeń dziś może już świetnie władać angielskim, a gdzieś nauczył się podstaw hiszpańskiego. I trzeba mu pomóc, żeby mógł wprost zmierzać do atrakcyjnego dla siebie i rynku pracy zajęcia, a nie cofał się, bo tak innym wygodniej.