https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie będziemy chodzić na sznurku PiS

Przemysław Łuczak
Rozmowa z PIOTREM DUDĄ, nowym szefem „Solidarności”.

Rozmowa z PIOTREM DUDĄ, nowym szefem „Solidarności”.

<!** Image 2 align=right alt="Image 160559" sub="Fot. Archiwum">„Solidarność” pod Pańskim przywództwem będzie inna niż za Janusza Śniadka?

Przede wszystkim ma być skuteczniejsza. Wizja związku, którą przedstawiłem podczas wrocławskiego zjazdu, była efektem wsłuchiwania się w to, co przez ostatnich kilka lat mówili członkowie związku - że nie jesteśmy tak blisko ludzi, jak powinniśmy być. Robimy wiele ważnych i potrzebnych rzeczy, ale co z tego, skoro nie potrafimy tego sprzedać. Musimy więc również poprawić przepływ informacji.

„Solidarność” nadal będzie kojarzona z PiS?

Chcę rozmawiać nie o tym, czy związek będzie w polityce, bo to nie ulega wątpliwości, lecz jak będzie ją uprawiał. „Solidarność” nie chce być przybudówką żadnej partii. Dziś bliżej jest nam nie tyle do PiS, ile do programu tej partii. Ale to nie znaczy, że będziemy chodzić na sznurku PiS. Byłoby samobójstwem, gdybym powiedział, że bliżej nam jest do antypracowniczego, antyzwiązkowego i liberalnego programu Platformy Obywatelskiej. Partie, które będą umieszczać w swoich programach jak najwięcej prospołecznych rozwiązań, mogą liczyć na nasze wsparcie w tych działaniach. To przełoży się z pewnością na ich wynik wyborczy. Generalnie chciałbym, żeby w Polsce rządziło ugrupowanie, które dostrzega ważną rolę związków zawodowych i nie traktuje ich jak zło konieczne.

<!** reklama>To prawda, że jest Pan bardziej radykalny niż Janusz Śniadek?

To jest takie straszenie i nadmuchiwanie balona. Zawsze jestem gotowy do rozmów, choć niekiedy trzeba wyjść trzaskając drzwiami, by potem znowu zasiąść przy stole. Jeżeli jednak nie będzie dialogu, będę stanowczy i będę potrafił postawić na swoim. Politycy są odważni, gdy siedzą zamknięci w Sejmie albo w biurach poselskich, nie chcą rozmawiać, a potem obstawiają się policją. Tymczasem wcale nie chcemy ganiać się z policjantami po ulicy, lecz rozmawiać.

Może Pan sobie wyobrazić w Polsce tak masowe protesty związkowe jak we Francji?

Po 1989 roku tak zachłysnęliśmy się wolnością, że związkowcy uznali, iż ich rola kończy się na wybraniu swoich władz, które mają za nich wszystko załatwiać. To nie jest dobre, bo działacze powinni czuć na plecach oddech członków związku, a oni muszą wiedzieć, że gdy jest demonstracja, to nie dla Piotra Dudy, ale przede wszystkim w ich własnym interesie. W innych państwach unijnych, choćby we Francji, gdzie też nie ma aż tak dużego uzwiązkowienia, jest inaczej. Związkowcy potrafią przekonać do protestów ludzi, którzy nie są w związku zawodowym. Nie chciałbym, żeby doszło w Polsce doszło do takich protestów. Ludzie muszą jednak zrozumieć, że jeżeli związkom udaje się coś załatwić, to korzystają na tym wszyscy pracownicy.

Dlaczego ludzie nie chcą zapisywać się do związków zawodowych?

To jest wynik negatywnego PR uprawianego przez rząd, w myśl którego związki zawodowe to są tylko spasieni działacze, którzy nic nie robią i żerują na pracownikach. Więc po co się zapisywać do związków. Przejeżdżając niedawno przez Łódź zobaczyłem billboard z premierem Tuskiem i hasło: „My nie uprawiamy polityki, my budujemy Polskę”. Gdybym prowadził samochód, to chyba wjechałbym z wrażenia w słup. To właśnie jest typowy PR przeciwko związkom zawodowym. Rządzący dobrze bowiem wiedzą, obojętnie czy to będzie PO, SLD czy PiS, że związki zawodowe są jedyną przeszkodą w realizacji ich celów.

Czym teraz zajmowała się będzie „Solidarność”?

Na najbliższym posiedzeniu Komisji Trójstronnej chciałbym, żebyśmy powiedzieli sobie z razem z pozostałymi centralami związkowymi i pracodawcami, czy dalej będziemy tolerować to, że rząd robi sobie z niej punkt informacyjny, a całkowicie lekceważy dialog i konsultacje. Komisja Trójstronna w kwietniu tego roku podjęła uchwałę, w myśl której powinny zostać podniesione zamrożone progi dochodowe, od których zależy wysokość zasiłków dla najuboższych, a strona rządowa to zaakceptowała. W rzeczywistości progi pozostały na dotychczasowym poziomie. Jeżeli więc dialog ma polegać tylko na informowaniu, to bez naszego udziału.

Jakie prawa pracownicze są najczęściej łamane?

Znów przybywa pracowników, którzy nie otrzymują wynagrodzenia za pracę. Uważam, że takie sprawy powinny być traktowane nie jako złamanie Kodeksu pracy, tylko jako przestępstwo. Pracodawcy, którzy z premedytacją nie płacą wynagrodzeń, powinni pójść do więzienia, bo to jest zwyczajna kradzież. Bez skutku domagamy się, żeby prawo było w takich przypadkach bardziej restrykcyjne. Albo inny przykład. Pracownicy firmy Delta-Trans jeżdżący po całej Europie postanowili założyć związek zawodowy. Trzeba było zorganizować pierwsze wybory. Przyjechali więc w tym celu do siedziby „Solidarności” w Katowicach i wie pan, kto za nimi przyjechał? Dyrektor z dyspozytorem, żeby stanąć przed drzwiami i patrzeć, którzy z pracowników mają czelność zapisywać się do związku zawodowego. Oczywiście ich przegoniliśmy. Rząd w takich momentach udaje, że nic złego się nie dzieje, a prokuratura pewnie umorzy sprawę ze względu na znikomą szkodliwość czynu.

Czy „Solidarność” upomni się o podpisanie przez Polskę Karty praw podstawowych?

Ten postulat jest w naszej uchwale programowej, będziemy się tego domagać od polskich władz. Chcemy też wystąpić z inicjatywą obywatelską w tej sprawie. Rozmawiałem z przewodniczącym europarlamentu Jerzym Buzkiem o tym, że w Polsce wcielane są tylko te dyrektywy europejskie, które odpowiadają rządowi. A jeżeli jest jakaś korzystna dla pracowników, to mówi się, że nie jest ona obligatoryjna. Będziemy też rozmawiać o minimalnej płacy, która w państwach unijnych zmierza do poziomu 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia. My zaś od kilku lat nie możemy się doprosić, żeby wynosiła ona 50 proc. Pod względem wydajności Polacy są naprawdę bardzo dobrymi pracownikami i za dobrą pracę powinni dostawać odpowiednie wynagrodzenia.

Teczka osobowa

Piotr Duda, przewodniczący NSZZ „Solidarność”

Ma 48 lat. W związku jest od 1980 r., kiedy rozpoczął pracę jako tokarz w Hucie Gliwice. W latach 1981-1983 jako komandos służył w VI Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej, również w siłach ONZ w Syrii. Po służbie wojskowej wrócił do pracy w hucie. Od czasu odrodzenia „Solidarności” wybierany do władz związku w zakładzie pracy, w regionie śląsko-dąbrowskim i do komisji krajowej.

Żona Grażyna, syn Marcin (25 l.) i córka Sabina (22 l.). Interesuje się sportem i muzyką.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski