https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Najpierw jajo, potem piłka

Mariusz Załuski
Kto jest najlepszym piłkarzem? To proste. Ten, kto potrafi sprzedać z zyskiem dla swojego klubu najwięcej koszulek z własnym nazwiskiem. I choć pewnie teraz wybitni magicy od technik piłkarskich rykną z oburzenia, to takie są realia w świecie, w którym najpopularniejszy sport kuli ziemskiej stał się gigantyczną maszynerią popkultury.

<!** Image align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Kto jest najlepszym piłkarzem? To proste. Ten, kto potrafi sprzedać z zyskiem dla swojego klubu najwięcej koszulek z własnym nazwiskiem. I choć pewnie teraz wybitni magicy od technik piłkarskich rykną z oburzenia, to takie są realia w świecie, w którym najpopularniejszy sport kuli ziemskiej stał się gigantyczną maszynerią popkultury.

Piłka nożna zawsze była dla mnie zresztą fenomenem, bo przecież udaje jej się obywać we wszechświatowej kulturze pop bez potęgi Stanów Zjednoczonych. A wiadomo nie od dziś, że to USA są dla kultury masowej centrum, pępkiem i wszystkim innym. Można sobie wyobrazić rynek muzyki pop bez USA albo popfilmu bez Hollywood? Nie można. A piłka nożna jakoś sobie radzi, choć próby przeszczepiania jej na rynek amerykański nie wyszły. Ani eksportowanie tam gwiazd w rodzaju Beckhmana, ani organizacja jednego z mundiali. Owszem Beckham stał się gwiazdą jeszcze większą dzięki grze w Los Angeles, ale bardziej dzięki modzie i perfumom. Kiedy swego czasu jeździłem po USA i próbowałem z „prawdziwymi Amerykanami” rozprawiać o piłce, traktowali mnie jak dewianta, który bardzo niezdrowo fascynuje się tym śmiesznym sportem dla dziewczynek ze szkół średnich.

<!** reklama>Swoją drogą, Amerykanom też nie udało się eksportować swoich topowych sportów, mimo całej ich medialnej mocy. Piłka kopana rządzi na prawie wszystkich kontynentach. I czeka na nowych idoli. A nie ma lepszej okazji do ich wylansowania niż mundial. Kto więc może liczyć na sukces życia? Przede wszystkim gromadka piłkarskich gwiazd, głównie tych, które nie mogą wylansować się przy okazji Ligi Mistrzów. Bo przecież Lea Messiego i Fernando Torresa lansować już nie trzeba. Ale pewnie wielu tęskni do sukcesu Rogera Mili z Kamerunu, który do dziś trzepie kasę na reklamach, dzięki swoim mundialowym tańcom sprzed lat. Tyle że aby zostać gwiazdą, nie wystarczy dobrze kopać, trzeba też główkować. Dla plotkarskiej prasy czy telewizji nieistotne są ruchy taktyczne boiskowych stref, ale wszystko dookoła, od skandali, przez osobisty heroizm, po urodę narzeczonych.

Wspomniane narzeczone też oczywiście walczą o swoje. Do RPA rusza ich cała zgraja, bo dla tych wszystkich początkujących modelek i piosenkarek boiskowe loże dla VIP-ów są równie ważne jak promenada w Cannes.

Nie da się ukryć, że mundial to również wielka wojna o wizerunek RPA - kraju niezwykłego, który jednak musi zmienić swój image państwa tyle pięknego, co niebezpiecznego. Bo taki wizerunek to strata milionów turystycznych euro rocznie. A RPA ma z tym problem, od kiedy jej symbolem zamiast Nelsona Mandeli zaczęły być gangi i podejrzenia o czarny rasizm. Swego czasu Mandela znakomicie użył rugby z tą przedziwną jajowatą piłką do scementowania poszatkowanego narodu. Teraz jest szansa na użycie piłki klasycznej w zdecydowanie bardziej komercyjnym celu.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski