Pomysłów było wiele, jednak tylko dwa zyskały największe poparcie. Pierwszy z nich przewidywał bezwzględne zburzenie wieży jako obcego i obraźliwego dla Polaków symbolu pruskiego panowania nad miastem. Drugi – przebudowanie wieży tak, by stała się symbolem dążeń polskich mieszkańców miasta do wolności i niepodległości. Orzeł biały miałby zastąpić w tym przypadku czarnego, a izba pamięci „żelaznego kanclerza” miała zostać przerobiona na kaplicę dla rzymskich katolików.
Do budowy ulic i chodników
Spory trwały przez kilka lat, poszukiwano też w tym czasie funduszy zarówno na jeden, jak i drugi cel. Dopiero w 1928 roku zapadła decyzja władz miasta o całkowitym zburzeniu wieży, co też uczyniono. Jej kamienne pozostałości wykorzystano m.in. przy budowie nowych ulic i chodników.
„Naturalna siła wiatru, która jest wszędzie do zdobycia w nieograniczonych ilościach i wymagająca stosunkowo łatwej do wykonania instalacji, pozostaje u nas dotąd w zupełnem zaniedbaniu."
Podczas społecznej dyskusji o przyszłości kamiennego monumentu, niestety, zupełnie nie wzięto pod uwagę pomysłu znanego specjalisty od młynarstwa, inżyniera Stanisława Małyszczyckiego. Ten uczony, pochodzący z Lubelszczyzny, w latach 20. ub. wieku osiedlił się w Bydgoszczy. Tu m.in., stworzył podręcznik młynarstwa dla szkół technicznych, wydany pod auspicjami Ministerstwa Oświaty i Wyznań Religijnych w 1927 roku.
Do produkcji zboża i prądu
Małyszczycki, pasjonat wykorzystania siły wiatru, był autorem wizji uczynienia z Wieży Bismarcka gigantycznego młyna, którego można byłoby wykorzystać do produkcji zboża, ale i przy okazji – prądu elektrycznego dla miasta. Swój pomysł wyłożył na łamach „Dziennika Bydgoskiego” w 1938 roku.
Wieża posiada wprost idealne położenie dla instalacji siły wietrznej jako położona na znacznej wyniosłości nad całem miastem.
Oto fragmenty jego wywodu: „Naturalna siła wiatru, która jest wszędzie do zdobycia w nieograniczonych ilościach i wymagająca stosunkowo łatwej do wykonania instalacji, pozostaje u nas dotąd w zupełnem zaniedbaniu. (…) Wieża posiada wprost idealne położenie dla instalacji siły wietrznej jako położona na znacznej wyniosłości nad całem miastem (…) więc też najpraktyczniejszem byłoby stworzenie w niej wytwórni prądu elektrycznego, przenoszonego następnie czy to do elektrowni miejskiej czy stacji pomp wodociągu miejskiego”.
Trzy razy taniej
Małyszczycki zaproponował budowę we wnętrzu wieży instalacji o mocy 200 koni mechanicznych. Całośc prac miała kosztować około 400 tys. złotych. Wytwarzana w ten sposób energia elektryczna kosztowałaby 20 gr z jedną kilowatogodzinę. Dla porównania – prąd używany do oświetlenia bydgoskich ulic i wytwarzany przez starą elektrownię miejską kosztował 65 groszy za kilowatogodzinę.
Niestety, pomysł bydgoskiego inżyniera został uznany za mało realny i nie był praktycznie w ogól brany pod uwagę. Szkoda, bo być może mielibyśmy dziś zabytkową, znaną w całym kraju, górującą nad Bydgoszczą turbinę.
