<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/czarnowska_ewa.jpg" >Wybierając się na niepodległościowy festyn w Ostromecku (ten z regionalną gęsią w tle) myślałam, że w porze obiadowej zastanę tam garstkę ludzi. Mina mi zrzedła, gdy już na kilkaset metrów przed wsią nie można było nigdzie zostawić samochodu. Autami z nie tylko bydgoskimi rejestracjami były obklejone wszystkie pobocza. Tylu amatorów gęsi naraz?...
Okazało się, że rzeczywiście - już po godzinie po otwarciu kiermaszu, po ptasich skrzydłach i pasztetach zostały wspomnienia, goście imprezy oddali się więc z braku laku spacerom po pałacowym parku. Gdzieś cichutko w tle słychać było niepodległościowe pieśni, zatem gdyby nie współczesna odzież, można by wyobrazić sobie, że przenieśliśmy się do obrazka sprzed blisko 100 lat... Pomyślałam więc, że bydgoszczanom potrzeba tylko okazji, by się spotykać (nawet na chłodnym powietrzu) i są gotowi nawet wydawać na to pieniądze, jeśli im się da powód. Nie inaczej jest przecież z operowo-filharmonicznymi koncertami sylwestrowymi. Pracownicy tych instytucji zupełnie niepotrzebnie informują media o przedsprzedaży biletów, bo tłum melomanów i tak wie, że to najważniejszy dzień tego miesiąca i nieprzebraną ciżbą rusza do kas. Chętnych do słuchania operowych hitów jest zawsze więcej niż w najgorszych czasach komuny łaknących niedostępnej szynki.
<!** reklama>Tak też było wczoraj. I trzeba przyznać, że serce wtedy rośnie. Bo wszyscy mamy już dość pluchy, wszechobecnego narzekania na biedę, choroby i kryzys. Więc może na przekór temu pokazujemy, że warto wyjść z domu, że nie można się zasklepiać w codziennych troskach. Że wierzymy, iż depresyjny listopad kiedyś minie. W tym miesiącu ludziom ponoć szczególnie nie chce się żyć. Spacerujący po pałacowym parku i stojący w operowych kolejkach robią coś dla siebie, by pokazać, że to fałszywa przesłanka. Zrób i ty.